– Kolejny tarnowski remont, w którym zapomniano o rowerzystach? Ten ciąg od „bani” aż po ulicę Słoneczną, gdyby zrobić go po połowie – dla pieszych w kostce, dla rowerzystów, hulajnogowców, rolkarzy itd. w asfalcie – byłby trwalszy od kostki i dawałby szansę przemieszczenia się na małych kółkach z północy na południe poprzez osiedle… Naprawdę nikt na to nie wpadł? Znowu się nie da? – to jedna z ostatnich opinii rozgoryczonych amatorów dwóch kółek w Tarnowie. Marcin Zaród, na co dzień anglista w V LO, aktywny działacz społeczny, a po pracy zapalony rowerzysta, regularnie punktuje wpadki urzędników pod tym względem. A wtórują mu inni. Protestują przeciwko kiepskim trasom dla jednośladów i domagają się dróg dla rowerów z prawdziwego zdarzenia. Ich zdaniem Tarnów zdecydowanie nie jest dla nich miastem przyjaznym. Spór na linii rowerzyści – urzędnicy przybiera na sile.
Wpadki, wpadki i jeszcze raz wpadki
Tarnowscy miłośnicy dwóch kółek raczej nie widzą dobrych stron nowych ścieżek rowerowych. Ich zdaniem, w dobie dominującego – zwłaszcza w Europie – przesiadania się na jednoślady i ekologicznego transportu, władze miasta powinny szczególnie kłaść nacisk na ułatwienie mieszkańcom korzystania z rowerów. – A tego nie robią – zauważa Mirosław Biedroń, radny miejski, prywatnie także zapalony rowerzysta. – Są takie miejsca, gdzie jazda na rowerze jest prawdziwą przyjemnością. Niestety nie dotyczy to Tarnowa, tu jest droga przez mękę – dodaje.
– Kolejny kontraruch… niestety w Krakowie, nie Tarnowie… My mamy czas i kontraruchy najwyraźniej nie są potrzebne, bo nikt przy zdrowych zmysłach na rowerze po centrum miasta nie jeździ… PS. 1 – Proszę zwrócić uwagę na prawidłowy początek i zakończenie kontraruchu z pylonem – rozwiązanie nie do ogarnięcia przez tarnowskich specjalistów. PS. 2 – Jeśli kogoś dziwią moje ostatnie wpisy i radykalizacja postawy związanej z rowerami w Tarnowie, to tak się właśnie kończy 2-letnia próba „współpracy” z Zarządem Dróg i Komunikacji i zdobycie bolesnego doświadczenia w tym, jak strona społeczna może być ignorowana, nie będąc formalnie ignorowana („bo przecież coś robimy”, na przykład dwie uliczki na kompletnych peryferiach miasta, po których dziennie przejadą 2 osoby na krzyż). Co w sumie jest ciekawe, biorąc pod uwagę, że jednym z ignorowanych jest radny tarnowskiej Rady Miasta (Mirosław Biedroń – przyp. red.), który jednak w przeciwieństwie do mnie ma zdecydowanie więcej anielskiej cierpliwości do „specjalistów”. Ten post dedykuję innym radnym, którzy świetnie w czasie prac komisji sportu oraz komisji strategii i rozwoju (niemal rok temu) jednomyślnie, bez względu na sympatie polityczne, wspierali rozwój rozwiązań rowerowych w mieście… Przez ten rok nie wydarzyło się nic… – napisał w mediach społecznościowych Marcin Zaród.
– Ignorowanie to popularna metoda współpracy, niestety. Ale jeden z radnych powiedział, że najlepsze dopiero przed nami (Mirosław Biedroń, przyp. red.). Cierpliwości – odpowiada z przymrużeniem oka Jakub Kwaśny, przewodniczący tarnowskiej Rady Miasta.
– Rowerzyści mówią głośno o swoich potrzebach, dlatego w ogóle czasem ktoś z nami rozmawia. Naszym zdaniem powstawanie kolejnych kontraruchów, czyli możliwości jazdy „pod prąd” postępuje zdecydowanie za wolno. Chcemy ich więcej i domagamy się, by powstawały zdecydowanie szybciej. To ułatwia podróżowanie i poprawia bezpieczeństwo – podkreśla Mirosław Biedroń.
Co na to urzędnicy? Artur Michałek, dyrektor Zarządu Dróg i Komunikacji przyznaje, że kontraruchów w Tarnowie jest rzeczywiście niewiele, lecz deklaruje, że będą powstawać sukcesywnie. – Mamy to na uwadze i staramy się wychodzić naprzeciw potrzebom rowerzystów – mówi.
