Coraz więcej niezadowolenia wzbudza działalność Szpitalnego Oddziału Ratunkowego funkcjonującego w Szpitalu Wojewódzkim im. św. Łukasza w Tarnowie. Niedawny artykuł w tygodniku TEMI (nr 2, z 15 stycznia br.) pt. „Szpitalne oddziały ratunkowe na cenzurowanym”, w którym opisaliśmy jedną ze spraw, jaka znalazła swój finał w prokuraturze oraz problem z dostępnością do usług medycznych oferowanych w tym miejscu, wywołał lawinę telefonów.
W Tarnowie rozgorzała dyskusja na temat funkcjonowania systemu państwowego ratownictwa medycznego. Głos w sprawie zabrali szefowie obydwu miejscowych szpitali.
Jedną z osób, która opowiedziała nam swoją historię, jest pani Jolanta. Jej zdaniem lekarzowi, który badał jej ojca, zabrakło fachowości i empatii. – Mój tato zmarł, życia mu nie wrócę, lecz swoim zawiadomieniem do prokuratury być może spowoduję, że ktoś, może nawet mimo zmęczenia, będzie bardziej uważał na chorych – mówi w rozmowie z TEMI.
Bóle nie ustały, pacjent zmarł
Dramat rozegrał się w piątkowe popołudnie. – Mój 94-letni, w pełni sprawny jeszcze wtedy tato skarżył się na bóle żołądka. Wezwałam więc pogotowie, które zawiozło go na SOR. Po kilku godzinach kazano mi zabrać ojca do domu, bo, jak uznał lekarz, nic mu nie jest. Gdy własnym samochodem przyjechałam tatę odebrać, był już nieprzytomny, dlatego zaproponowano mi, że szpitalnym transportem medycznym zostanie odwieziony do domu.
To tylko fragment tekstu… |
REKLAMA (3)
Cały artykuł dostępny tylko dla subskrybentów. Wykup nielimitowany dostęp BEZ REKLAM do wszystkich treści i wydań elektronicznych tygodnika TEMI już od 4 zł! Jesteś już subskrybentem? Zaloguj się |