Kiedy jeszcze Tarnów kwitł w najlepsze, już pojawiły się plany, żeby poszerzyć jego granice administracyjne. Wiadomo było, które ewentualnie miejscowości mogłyby w przyszłości zasilić miejskie terytorium. Z tych planów nic nie wyszło do dzisiaj, choć 9 lat temu temat powrócił na dłużej.
Wydaje się, że obecne władze Tarnowa również nie będą zajmować się tą sprawą, aczkolwiek są zdania, iż Tarnów jako centrum aglomeracji ze względu na związki z nim sąsiednich gmin, czasem dla miasta dość kosztowne, powinien liczyć na uprzywilejowaną pozycję.Tarnów w ciągu ostatnich piętnastu lat utracił 13 tys. mieszkańców, to tak, jakby wyłączyć z jego obszaru miasto wielkości Dąbrowy Tarnowskiej wraz z najbliższymi okolicami. Według prognoz GUS, przestanie być on miastem 100-tysięcznym za 11 lat.Mimo to Roman Ciepiela, prezydent Tarnowa, nie chce przyjąć argumentu o wyludnianiu się Tarnowa. Mówi: – Polemizowałbym z tą rozpowszechnianą przez niektórych tezą, bo dzisiaj musimy popatrzeć szerzej na definicję miasta. Jeżeli ktoś powie, że Tarnów to 72 km kwadratowe w granicach administracyjnych, to ja mogę powiedzieć: niekoniecznie! Bo dzisiaj Tarnów to aglomeracja, to 200 tysięcy osób, które mieszkają w mieście i kilku okolicznych gminach. Ta liczba mieszkańców aglomeracji, czyli miasta i tzw. obwarzanka, nie zmienia się od 25 lat! O czym to świadczy? Ano o tym, że tarnowianie się bogacą i budują domy pod miastem, ale poza miejscem zamieszkania ich życie nadal z miastem jest związane. Przeprowadzki na przedmieścia to ogólnopolski trend i dotyczy wielu polskich miast. Na palcach można policzyć duże i średnie miasta, którym mieszkańców przybyło – jest ich osiem, w tym Warszawa, Kraków i Wrocław.
Nie wydaje się, by obecne władze miasta chciały podjąć sprawę poszerzenia przez Tarnów swoich granic. To wymagałoby ogromnego zaangażowania, determinacji i konieczności gaszenia wielu lokalnych ognisk buntu. Przykład Rzeszowa, który jednak okazał się bardzo skuteczny w swoich zabiegach, dobrze to uwidocznił. W dodatku co takiego mógłby zaoferować Tarnów mieszkańcom przyłączanych terenów? Zdaniem Grzegorza Kozioła, wójta gminy Tarnów, gminy, która w razie zmian byłaby pierwszą i największą ich ofiarą, nie ma mowy o korzyściach. Byłyby straty.
Wszystko już mamy
– Jako obszary wiejskie wciąż możemy liczyć na dodatkowe dofinansowanie ze specjalnych funduszy, mamy wyższe niż w mieście subwencje w oświacie, kilka gmin może składać w sumie więcej wniosków o przyznanie środków na różne cele niż tylko jedno miasto, które te gminy by wchłonęło – wylicza wójt Kozioł. – Poza tym, o ile kiedyś awansem była przeprowadzka ze wsi do miasta, to dziś jest na odwrót. Ludzie coraz częściej potrzebują ciszy, spokoju, lepszego powietrza.
Wójt twierdzi, że jeśli Rzeszów mógł skusić ludzi z okolic obietnicą wydajniejszej infrastruktury, to Tarnów nie znajdzie w tym przebicia.
– My mamy już pełną infrastrukturę, dostępne są te wszystkie wynalazki cywilizacji, z których korzysta się w miastach, mamy świetną bazę oświatową, dobrą, podmiejską komunikację, którą obsługuje tarnowskie MPK, a zaopatrzeniem w wodę czy odprowadzaniem ścieków zajmuje się ta sama spółka, co w Tarnowie.
Podobnych argumentów używają wójtowie innych, sąsiadujących z Tarnowem gmin, którzy – rzecz jasna – przeciwni są ewentualnym zmianom.
Nasze koszty, wasze podatki
Jak wiadomo, dzisiaj prezydent Ciepiela ma na głowie przede wszystkim problemy finansowe miasta, więc mało prawdopodobne, by chciał się zajmować poszerzaniem granic. Ale problem dostrzega. Twierdzi, że w związku z tym, że mieszkańcy otulin miast, w tym Tarnowa, korzystają z miejskiej oferty edukacyjnej, medycznej, sportowej czy kulturalnej, warto rozważyć, czy państwo poprzez kolejną reformę nie powinno nadać miastom – ośrodkom aglomeracyjnym specjalny, odrębny status, zapewnić formalne podstawy bytu. W grę mogłaby wchodzić też zmiana granic administracyjnych w obrębie aglomeracji i stworzenie jednej wspólnoty.
– Miasta inwestują w obiekty i przedsięwzięcia, z których korzysta również społeczność z sąsiednich gmin, ale wszystkie koszty ponoszą tylko te centra. Warto przypomnieć, że ponad 60 proc. młodzieży w szkołach średnich w Tarnowie to mieszkańcy okolic. Tymczasem subwencja oświatowa, którą wypłaca państwo, jest niewystarczająca i nasz samorząd musi coraz więcej dopłacać. A więc koszty tak, ale podatki już nie. Przemieszczają się one do innych gmin, zgodnie z zameldowaniem mieszkańców. To w rezultacie może prowadzić do zubożenia miast pełniących ponadlokalne funkcje.
Grzegorz Kozioł jest zdania, że to błędne myślenie, że z założenia większe miasta stanowią ośrodki usługowe dla mniejszych miejscowości, bo trudno na przykład wybudować na wsi teatr, i że zawsze tak było.
– W tej sytuacji władze takich miast muszą sobie radzić w ramach budżetów, którymi dysponują i poszukiwać wsparcia finansowego z zewnątrz. Swoich niepowodzeń nie mogą usprawiedliwiać tym, że mieszkańcy innych gmin korzystają z ich zaplecza, które one rozwijają i utrzymują.
Utracona szansa
W związku z trudną sytuacją demograficzną w miastach i pogarszającą się koniunkturą finansową w samorządach coraz więcej ośrodków myśli o polityce ekspansyjnej. To już nie tylko Rzeszów, ale i Zielona Góra, Olsztyn, Krosno, Ostrołęka, Konin, Lubin. Być może Tarnów przegapił swoją szansę znacznie wcześniej. Także pod koniec lat 70. snuto wizję „wielkiego Tarnowa”. Łatwo odnaleźć informacje na ten temat w dawnych publikacjach. W 1951 roku w granice miasta włączono Mościce, Chyszów, Klikową, Gumniska, Rzędzin, część Koszyc Wielkich, siedem lat później Krzyż, a w 1960 r. część Zbylitowskiej Góry. Zamiary były jeszcze bardziej ambitne – dokładnie 40 lat temu ówczesna Wojewódzka Rada Narodowa w Tarnowie przyjęła opracowany przez krakowską pracownię plan rozwoju miasta zakładający wchłonięcie takich miejscowości, jak Wola Rzędzińska, Koszyce Wielkie, Zbylitowska Góra (w całości), Kępa Bogumiłowicka i Biała. Tarnów miał mieć powierzchnię ponad 100 km kw. i docelowo liczyć… 200 tys. mieszkańców. Sny o potędze przerwały poważne zmiany społeczne i ekonomiczne po wydarzeniach w sierpniu 1980 roku, bankructwo epoki Gierka i rozciągający się na całe dziesięciolecie wielki kryzys gospodarczy PRL-u.
Temat związany z powiększaniem Tarnowa odżył, lecz tylko na chwilę, w 2017 roku, wraz z inicjatywą grupy mieszkańców Kępy Bogumiłowickiej, którzy chcieli przeprowadzić część swojej miejscowości w granice miasta. Inicjatywa upadła, ale nawet gdyby doszła do skutku, ze względu na skromny wymiar nie miałaby większego znaczenia.
Jak wspomniałem, coraz więcej miast w kraju w poszukiwaniu nowych szans myśli o poszerzeniu swoich granic. Jedne już to zrobiły, inne do tego się przymierzają. A Tarnów? Chyba odpuścił ten zamiar na dobre.