Czyje sukcesy, czyje porażki?
Podział w tarnowskiej PO nie jest ideowy czy programowy, ale wygląda na to, że chodzi o przejęcie władzy po Aleksandrze Gradzie, który w czerwcu ubiegłego roku złożył mandat poselski i oficjalnie odszedł od polityki, zmniejszając też swoją lokalną aktywność. Pojawiła się więc szansa na zmiany, które w tym przypadku można nazwać prawie pokoleniowymi. Oczywiście chodzi też o przysłowiowe stołki…
Główni aktorzy tego spektaklu to politycy, których „namaścił” Grad, czyli Urszula Augustyn oraz Mirosław Banach, przewodzący partyjnym organizacjom w mieście i powiecie, skupione wokół nich osoby i aktywna grupa „młodych”, skupiona wokół klubu radnych PO w tarnowskiej radzie miasta – przewodniczącego tego gremium Bartłomieja Babuśki i posła Roberta Wardzały. Ostatnio dołączył do nich Grzegorz Gotfryd, członek zarządu PO w powiecie ziemskim.
Oprócz chęci przejęcia władzy w lokalnych strukturach PO wydaje się, że drogi wspomnianych wyżej „aktywistów” rozeszły się również z powodu odmiennej wizji działania partii. Obecnym liderom zarzuca się brak aktywności i budowanie swej i partii pozycji wyłącznie na osobie Aleksandra Grada, co zdaniem wielu doprowadziło do członkowskiej mizerii w partii i dość kiepskiego poparcia lokalnej społeczności. Jedni działacze zarzucają drugim, że liczyli na spektakularne działania lidera, jak sukces Azotów, wsparcie tarnowskiego żużla, itp. Tymczasem mamy odwołanie Jerzego Marciniaka z funkcji prezesa Grupy Azoty, prawdopodobną „emigrację” zarządu Azotów do Warszawy, odejście od wspierania lokalnych działań, jak choćby tarnowskiego żużla, a na dodatek wcześniejsze rozwiązanie KSG. To wszystko wśród części działaczy budzi obawy o przyszłość poparcia dla PO w Tarnowie i regionie, bo lokalnie partia zamiast z sukcesem może zacząć kojarzyć się z porażkami.
Próbują po nowemu…
Mający chrapkę na przejęcie władzy „młodzi” działacze skierowali swoje niektóre działania bezpośrednio do mieszkańców. Czasem ma to wymiar czysto propagandowo‑promocyjny, jak znane w Tarnowie bilboardy ze zdjęciami miejskich radnych PO i hasłem „Radni z wizją”, czasem przybiera odrobinę bardziej konkretny wymiar, jak ostatnia akcja z tzw. budżetem obywatelskim. Część działaczy PO odgrzała pomysł, zajęli się nim od strony logistycznej i odnieśli sukces, gdyż sprawą zainteresowało się czynnie ponad 20 tys. tarnowian. Oczywiście „ojców i matki” tegoż sukcesu można było podziwiać na partyjnych plakatach.
Jeżeli tego rodzaju obywatelska aktywność działaczy PO utrzyma się na dłużej, to należy jej przyklasnąć, ale nikt nie wie, czy nie jest to po prostu uwertura przed najbliższymi wyborami samorządowymi.
Jeżeli o wyborach mowa, to wiele osób ciekawi, czy PO wystawi swego kandydata na prezydenta Tarnowa, czy też kolejny raz poprze Ryszarda Ścigałę (o ile ten nie dostanie lepszej biznesowej propozycji i o prezydencki fotel będzie się ubiegał), zakładają późniejsze obstawienie go swoimi wiceprezydentami, czy też wystawi własnego kandydata…
Zarzuty z Gowinem w tle
Wracając do głównego wątku iskrzenia w PO. Aby realizować swoje koncepcje, trzeba mieć w lokalnych strukturach partyjnych realną władzę, a tą można uzyskać w wewnętrznych wyborach. A żeby wybory wygrać, trzeba mieć poparcie jak największej liczby członków. Tak więc ostatnio osoby zainteresowane realnym wpływem na partię tworzyły własne struktury. W ciekawy sposób…
W krótkim czasie Grzegorz Gotfryd pozyskał do swego kilkuosobowego koła w Szerzynach ponad 90 nowych członków (przede wszystkim sportowcy i strażacy ochotnicy), nawiązał też bliskie kontakty z Jarosławem Gowinem, który odwiedzając Tarnów, nie zechciał spotkać się z liderami lokalnej PO – Urszulą Augustyn i Mirosławem Banachem.
Zrobiło się dość śmiesznie, bo Banach natychmiast oskarżył Gotfryda o nielojalność, spiskowanie z Gowinem i skierował wniosek do sądu koleżeńskiego o zawieszenie swojego partyjnego kolegi. Ten logicznie stwierdził, że jak najbardziej pożądanym przejawem aktywności członka PO, zwłaszcza członka zarządu powiatowego, jest pozyskiwanie dla partii nowych „dusz”, a potraktowanie spotkań z Gowinem jako zarzutu uznał za szokujące.
Będzie powrót Grada?
Te wszystkie opisane wyżej ruchy są dość ciekawe, jeżeli się weźmie pod uwagę fakt, że w październiku odbędą się w lokalnych strukturach PO wybory, co część działaczy chce wykorzystać do zmiany układu już dość dawno temu ustalonego jeszcze przez Aleksandra Grada.
A propos Grada, ostatnio pojawiły się pogłoski, iż szefowie lokalnych struktur PO swą pozycję zamierzają zachować… ponownie sięgając po osobę byłego ministra. Mają go oficjalnie „głosem ludu” poprosić, by powrócił do lokalnej polityki jako „mąż opatrznościowy”. Samemu zainteresowanemu pomysł może się spodobać, bo zarząd Polskiej Grupy Energetycznej zadecydował o zamiarze przyłączenia PGE Energia Jądrowa, w której prezesuje Grad, i może być różnie. Być może temu należy przypisać, iż A. Grad w niedawnej rozmowie z Polsat News nie wykluczył powrotu do polityki.
Kolejnym sposobem na umocnienie pozycji obecnych władz lokalnych struktur PO ma być zapewnienie „swoim ludziom” dostępu do stanowisk, choćby w urzędzie miasta i miejskich spółkach. Ostatnio działacze PO poruszali ten temat w rozmowie z prezydentem Ścigałą. Z naszych informacji wynika, iż osamotniony prezydent (Urszula Augustyn nie dopuściła do udziału w spotkaniu wiceprezydent Doroty Skrzyniarz i szefa klubu radnych Tarnowianie, Jerzego Hebdy) spotkał się z zarzutem, iż nie obsadza stanowisk członkami PO i zasugerowano mu, by ta sytuacja uległo zmianie. Ogólnie wygląda na to, że spotkanie Ścigały z kilkunastoosobowym gronem działaczy PO było zaplanowane prawie w formule „połajanki” dla prezydenta. Nie wiemy, jak przyjął to prezydent, ale czas pokaże, na ile przychylił się do tych żądań w ramach „szorstkiej” koalicji.
