Jest pewne, że nigdy dotychczas ludzie nie myli tak często i tak dokładnie rąk jak teraz, w czasie pandemii. To dobra wiadomość dla Tarnowskich Wodociągów, choć spółka ciągle jeszcze nie wie, czy w czasie zarazy zyskała, czy straciła. Przez połowę marca i cały kwiecień większość osób przesiedziała w domach, w ramach społecznej izolacji. Na pewno w mieszkaniach zużycie wody wzrosło, więc wielu boi się najbliższych rachunków.
– Aż nie chcę pomyśleć, ile teraz zapłacę za wodę – martwi się pani Krystyna, mieszkanka bloku przy ul. Promiennej. – Już mi przyszedł rachunek ze spółdzielni z dopłatą 54 złotych, mimo że uwzględnia on tylko dwa tygodnie marca, w których wybuchła epidemia. W domu mamy dodatkowo córkę, która na co dzień studiuje w Lublinie, ja też cały czas siedzę, bo mogę zdalnie pracować, tylko że do tej pory za potrzebną mi wodę płaciła moja firma, w której przebywałam w ciągu dnia. Więcej się gotuje niż zwykle, gdyż dotychczas kupowaliśmy trochę jedzenia w sklepie, częściej uruchamia zmywarkę, no i co chwila myje się ręce. Woda płynie strumieniem, a popłyną także nasze pieniądze.
Pani Magda, sąsiadka, też narzeka.
– Podejrzewam, że przyjdą rachunki dużo wyższe. Nigdy dotychczas tak często nie włączałam pralki. Podobno wirus nie przenosi się wraz z odzieżą, ale czy ktoś to wie na sto procent? Regularnie pierzemy ręcznie maseczki, bo trudno za każdym razem zakładać nową i płacić tyle. W domu jest nas czwórka, więc każde wyjście z mieszkania oznacza, że pod wieczór do wyprania jest kilka maseczek. Po zakupach obmywam także plastikowe opakowania z żywnością, czego nigdy do tej pory nie robiłam. Dokładniej niż kiedyś spłukuję też jarzyny i owoce z zieleniaka. Oj, dobrze za to wszystko zapłacimy. I za prąd też, bo komputery w domu chodzą od rana do wieczora.
Tajemnica liczników
– Z pewnością w mieszkaniach zużycie wody jest w ostatnich tygodniach większe, wskazują na to odczyty liczników prowadzone przez zarządców budynków. Wiadomo, że dzieci nie chodzą do szkoły, wrócili do domów z innych miast studenci, którzy nie mają zajęć, trochę przybyło ludzi, którzy zdecydowali się na powrót z zagranicy, trochę pozostało w domach tych, którzy mieli w planach ruszyć za pracą w inne miejsca. Dziś jednak trudno powiedzieć, jak ostatecznie ukształtują się nasze wyniki – mówi Tadeusz Rzepecki, prezes Tarnowskich Wodociągów.
Prezes zaznacza, że o ile więcej wody zużywają obecnie gospodarstwa domowe, to mniej zakłady przemysłowe, handel, usługi, urzędy czy instytucje.
– Wiele z nich do niedawna trwało jeszcze w zamrożeniu, część nadal trwa. Może dopiero za dwa miesiące będziemy mieć pełne dane o zużyciu wody w okresie epidemii. Część odczytów liczników została zawieszona. Nie chcemy teraz chodzić po domach, na co nasi klienci na pewno źle by zareagowali, nie chcemy też narażać na ewentualne zakażenia wirusem naszych pracowników. Jeśli u kogoś musimy się już zjawić, bo na przykład doszło do awarii sieci, dowiadujemy się najpierw na policji, czy mieszkańcy, do których się wybieramy, nie są objęci kwarantanną.
Błogosławiona rzeka
Dr inż. Krystian Szczepański, dyrektor Instytutu Ochrony Środowiska PiB, powiedział niedawno, że niezależnie od tego, ile w tym czasie zużyją wody gospodarstwa domowe, nie będzie miało to wielkiego wpływu na ogólne zużycie w kraju.
Wypowiedź szefa IOŚ była nieprzypadkowa, nawiązywała bowiem do problemu suszy w Polsce. Pojawiały się w kraju opinie, iż ludzie ciągle przebywający w swoich domach wysuszą wszelkie źródełka, ostatnie rezerwy wody. W niektórych miastach już ogłoszono alarmy: nie wolno podlewać ogródków i trawników pod groźbą poważnej kary. I dzieje się tak dopiero u progu „suszy stulecia”…
– W przypadku Tarnowa i sąsiednich gmin nie ma takich zagrożeń – uspokaja prezes Rzepecki. – Tarnów nie miał dotychczas problemów z wodą i nic na razie nie wskazuje na to, żeby miało się to zmienić. Długotrwała susza jest, oczywiście, niekorzystnym zjawiskiem, lecz w przeszłości nigdy nie zagrażała naszym lokalnym zasobom. Chwalmy przede wszystkim Dunajec, który w głównym stopniu zaopatruje nas w wodę, jako rzekę wydajną i czystą.
Miasto czerpie wodę także z dwóch dużych ujęć wód podziemnych i z dwóch mniejszych, lokalnych. W pogotowiu znajduje się też obszerny magazyn wodny, który w skrajnych sytuacjach jest w stanie zapewnić odbiorcom dostawy na czas jednego – dwóch dni.
Pod progiem
– W ostatnich latach występował duży deficyt opadów, ale nawet w najtrudniejszych okresach nigdy nie osiągnęliśmy granicy dopuszczalnego poboru wody z ujęcia na Dunajcu, określonego w pozwoleniu wodno-prawnym – podkreśla szef Tarnowskich Wodociągów. – W naszym przypadku wspomniane pozwolenie dopuszcza dobowy pobór na poziomie do 50 tys. metrów sześc., w ubiegłym roku zdarzył się dzień, gdy było to 42 tys., lecz to bardzo rzadkie sytuacje. Nie chcę przez to powiedzieć, że mamy nadmiar wody, zawsze ją trzeba oszczędzać jako cenne dobro, warto zwłaszcza myśleć o wykorzystaniu deszczówki, jeśli tylko mamy taką możliwość.
Prezes Rzepecki także zaprzecza pogłoskom, że czas epidemii i domowej kwarantanny może pogorszyć sytuację w zaopatrzeniu w wodę. Niektóre przedsiębiorstwa w kraju nawet publicznie ogłaszały, że nie ma powodów do niepokoju i ciągłość dostaw jest zapewniona. Informują one, że w marcu i kwietniu zapotrzebowanie na wodę było zbliżone do analogicznego okresu sprzed roku. Bo w jednych miejscach krany były częściej odkręcane, a w innych rzadziej lub wcale. To się mniej więcej wyrównało. Różnice będą tylko w rachunkach, przede wszystkim tych domowych.