Pandemia koronawirusa znów pokrzyżowała szyki organizatorom piłkarskich zmagań w niższych klasach. Z powodu wprowadzonego lockdownu Małopolski Związek Piłki Nożnej zawiesił prowadzone przez siebie rozgrywki. Na start rundy wiosennej nadal czeka więc m.in. czwartoligowa Unia Tarnów, która w tym sezonie ma walczyć o awans. Sytuacja jest jednak niejednoznaczna, bo w niektórych województwach rozgrywki na tym szczeblu odbywają się.
Opóźniona inauguracja
Z powodu wzrostu liczby zakażeń koronawirusem w Polsce zostały wprowadzone nowe obostrzenia, które mają obowiązywać co najmniej do 9 kwietnia. Z rządowego rozporządzenia wynika, że w tym czasie mogą trenować i grać jedynie zawodowcy, zakazano natomiast kontynuowania sportowych zmagań m.in. w amatorskich ligach seniorskich. Małopolski Związek Piłki Nożnej zdecydował więc o przełożeniu prowadzonych przez siebie rozgrywek – od IV ligi w dół.
Tym samym rundy wiosennej nadal nie mogą rozpocząć drużyny z regionu, które występują w grupie wschodniej małopolskiej IV ligi: Unia Tarnów, Tarnovia, Metal Tarnów, Bruk-Bet Termalica II Nieciecza, Wolania Wola Rzędzińska, Okocimski Brzesko oraz BKS Bochnia. Zgodnie z wcześniejszym terminarzem tegoroczna część rozgrywek miała wystartować już półtora tygodnia temu, ale po decyzji MZPN-u nie odbyły się mecze zarówno 18., jak i 19. kolejki (w dniach 20-21 oraz 27-28 marca). Z powodu zagrożenia epidemicznego przełożona ma zostać również 20. seria spotkań (3 kwietnia).
Sytuacja zapewne by nie dziwiła, gdyby w czasie wprowadzonego lockdownu w całej Polsce odbywały się tylko rozgrywki powszechnie uznawane za zawodowe, czyli od ekstraklasy do III ligi. Tymczasem niektóre wojewódzkie związki piłki nożnej nie zdecydowały się zawiesić zmagań w IV lidze – w miniony weekend grali m.in. czwartoligowcy z Wielkopolski, Podlasia czy Warmii i Mazur.
Dlaczego na tym samym szczeblu jedni grają, a inni nie? Niektóre wojewódzkie związki uznały, że czwartoligowe kluby również można traktować jako zawodowe, skoro część piłkarzy – zgodnie z wykładnią rządowego rozporządzenia – posiada kontrakty lub pobiera stypendia sportowe. MZPN po analizach stwierdził jednak, że w czwartoligowych klubach w Małopolsce stosunkowo niewielu zawodników ma status zawodowców, rozgrywki więc formalnie mają amatorski charakter.
Sportowcy niezadowoleni
Różne interpretacje przepisów przez władze wojewódzkich związków wzbudzają kontrowersje w środowisku piłkarskim. Zawodnicy występujący na niższych szczeblach zwracają też uwagę na to, że sam podział na ligi amatorskie i zawodowe nie ma przełożenia na rzeczywistość. „Czym się różni piłkarz z IV ligi, z okręgówki, z A czy B klasy od piłkarza z III ligi? Tu i tu zawodnicy chodzą do pracy, a po pracy trenują i grają, ci z III ligi mają tylko więcej treningów, ale gramy po jedenastu, sędziów jest trzech, a piłka jest jedna” – napisał piłkarz z niższej ligi w liście otwartym do władz Pomorskiego Związku Piłki Nożnej.
Przełożenie rozgrywek w Małopolsce już teraz utrudnia funkcjonowanie klubom i wpływa na proces budowania formy zawodników (sportowcy uznawani za amatorów formalnie nie mogą brać udziału w zajęciach), doprowadzi również do zagęszczenia terminarza w dalszej części sezonu. Oczywiście pod warunkiem, że zmagania w niższych ligach zostaną wznowione, bo wszystko zależy od rozwoju sytuacji epidemicznej w kraju. Na razie MZPN poinformował, że czyni starania, aby w przypadku przedłużenia lockdownu niektóre ligi w Małopolsce mogły kontynuować rozgrywki.
Przypomnijmy, że w poprzednim sezonie z powodu pandemii piłkarskie zmagania w naszym województwie zakończono przed czasem. O układzie tabel decydowały uzyskane wcześniej wyniki, nie było natomiast awansów i spadków. W tym sezonie MZPN „zabezpieczył” się na wypadek konieczności wcześniejszego zakończenia sezonu. „W sytuacji braku możliwości zakończenia rozgrywek spowodowanej siłą wyższą, która nastąpi po rozegraniu 50% lub więcej zaplanowanych kolejek, jako tabelę końcową przyjmuje się tabelę po ostatniej rozegranej kolejce” – napisano w regulaminie. Wszystko wskazuje więc na to, że w takiej sytuacji niektóre kluby spadłyby do niższej ligi bez dokończenia zmagań, a na przykład Unia Tarnów, która obecnie jest wiceliderem tabeli grupy wschodniej IV ligi, nie dostałaby się do barażów o awans. Środowisko piłkarskie ma jednak nadzieję na to, że czarny scenariusz się nie sprawdzi, a o ostatecznych rozstrzygnięciach zadecyduje sportowa rywalizacja w całym sezonie.