Mieszkająca w Ołpinach (gmina Szerzyny) Małgorzata Faliszek zajmuje się wykonywaniem ozdób świątecznych ze słomy. Bombki, stroiki, szyszki, talerzyki, wieńce, flakony i wiele innych ozdób wykonanych ze złocistej słomy z żyta coraz częściej zdobi choinki oraz stoły w domach mieszkańców Tarnowa i regionu.
Małgorzata Faliszek rękodziełem została „zarażona” przez swoją mamę, która ponad 30 lat temu wykonywała ozdoby świąteczne ze słomy. – Nauczyła się tego od swojej sąsiadki. Trudno było zdobyć literaturę na ten temat, więc mama i jej koleżanki były samoukami. Pamiętam, że bardzo imponowały mi wykonywane przez nią ozdoby. Byłam wtedy dzieckiem, jednak próbowałam wykonywać pierwsze „słomiane dzieła”. Później na długi czas porzuciłam tę pasję, ale od dwóch lat ponownie oddaję jej swój wolny czas – wyjaśnia rękodzielniczka z Ołpin.
Przed wieloma laty słoma była sprawdzonym i łatwo dostępnym materiałem. Kształty słomianych ozdób zależały od pomysłowości ich autorów. Mogły to być proste trójkąciki i graniastosłupy, gwiazdki czy aniołki. – Do tej pasji trzeba mieć głowę pełną pomysłów, chęci i zgrabne ręce. Zdolności manualne są koniecznością. Jeżeli ktoś nie ma drygu do tworzenia czegoś z niczego, może mieć spore problemy, aby odnaleźć się w tym hobby.
Przez wiele lat tworzenia słomianych ozdób nabrałam już takiej wprawy, że prostą słomianą bombkę potrafię wykonać w 15 minut, siedząc przed telewizorem. Jednak na większe projekty trzeba poświecić więcej czasu. Dużą popularnością cieszą się słomiane choinki, podświetlane od środka – tłumaczy Małgorzata Faliszek. – Najlepiej do tego typu ozdób nadaje się słoma z żyta, a to ze względu na swój kolor i strukturę, ponieważ jest bardziej wytrzymała niż pszenna. Należy ją jednak zebrać w odpowiednim czasie. Ścina się ją wcześniej niż dojrzałe zboże, potem suszy, odcina kłosy i kolanka. Ważne, by źdźbła były jak najdłuższe, wtedy wyplatanie przebiega znacznie szybciej. W obecnych czasach są trudności z pozyskaniem odpowiedniego słomianego surowca. Technika, która wkroczyła na pola w postaci kombajnów, łamie, gniecie słomę, która nie nadaje się do wyplatania. Dlatego co roku wygospodarowuję na swojej działce niewielki teren, gdzie sieję żyto, które później ścinam kosą. Całe zbiory przeznaczam na ozdoby. Aby słoma była nam „posłuszna”, najpierw musimy ją „sparzyć”. Zaparzana, czyli mokra słoma, jest miękka, dzięki czemu mamy możliwość jej wywijania lub zginania.
Mieszkanka Ołpin nie ukrywa, że obecne czasy dla rękodzielników są trudne, ponieważ niełatwo „przebić się” przez szeroką ofertę ozdób świątecznych ze swoimi wyrobami. Cena też z pewnością odgrywa kluczową rolę, gdyż masowo produkowane sztuczne ozdoby można kupić taniej. – Cieszy jednak fakt, że wiele osób podziwia, docenia i decyduje się nabyć ozdoby rękodzielnicze. Dzięki mediom społecznościowym udaje się też dotrzeć do klientów poza granicami Polski, którzy doceniają naszą pracę. Złote i czerwone kolory połączone z ciepłym światłem dają bajkowy efekt na świątecznym drzewku – przekonuje Małgorzata Faliszek, która zapraszana jest na różnego rodzaju warsztaty rzemieślnicze. – Mam zajęcia z dziećmi w domach kultury czy szkołach. Jestem zapraszana do organizacji warsztatów dla pań z kół gospodyń wiejskich. Cieszę się, że takie zajęcia są organizowane, ponieważ w ten sposób można chociaż na chwilę odciągnąć młode pokolenie od komputerów czy smartfonów. Wyrabianie ozdób ze słomy to praca twórcza, młody człowiek staje się więc autorem ozdoby, która może przetrwać pokolenia. Posiadam w swoich zbiorach prace wykonane ponad 30 lat temu, które oprócz tego, że mają nieco bardziej żółty kolor, nadal są w bardzo dobrym stanie. Jeżeli tylko nasze ozdoby chronimy przed wilgocią i bezpośrednim światłem słonecznym, najlepiej przechowując je w kartonowym pudełku, to nie stanie się im żadna krzywda. W dobie mody na ekologię ozdoby ze słomy idealnie wpisują się w styl produktów „eko”. Dlatego wierzę w to, że moda na wyroby rękodzielników jeszcze się pojawi…