Wiosną do tarnowskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Tarnowie dotarła informacja o niecodziennym znalezisku na północ od Wojnicza. Ludzkie kości, kawałki naczyń i brązowy skręt przypominający bransoletę odkryto w pobliżu dzikiej piaskowni, skąd wybierano piasek. Okazało się, że przy okazji zniszczono groby ciałopalne, datowane na 700 lat p. n. e. Był to czas, kiedy palono zmarłych na stosach i chowano ich szczątki w urnach, co wiązało się z ówczesnymi wierzeniami, że dusza ludzka uwalnia się w ogniu z doczesnej powłoki i udaje się w zaświaty.
Szybką akcję podjęła archeolog Magdalena Szumańska-Wach z tarnowskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. Pojechała na miejsce, oglądnęła zdewastowane prahistoryczne cmentarzysko i zwróciła się do działu archeologii Muzeum Okręgowego w Tarnowie o podjęcie badań ratowniczych.
– Pojechaliśmy na lustrację i rzeczywiście w kilku miejscach na kopczykach w środku piaskowni znajdowały się przepalone fragmenty ludzkich kości. Musieliśmy wystąpić o zgodę na badania ratownicze oraz o pieniądze na ten cel. Mieliśmy trochę problemów z uzyskaniem zezwolenia właściciela terenu na wejście na jego działkę, chociaż nie jest to pole orne, lecz młody zagajnik, będący nieużytkiem. Jednak po rozmaitych staraniach dostaliśmy pozwolenie i rozpoczęliśmy stacjonarne badania archeologiczne – wyjaśnia Andrzej Szpunar, dyrektor Muzeum Okręgowego w Tarnowie.
Archeolodzy przebadali kilka arów zniszczonej części cmentarzyska, znajdując początkowo sześć pozostałości po grobach, kolejne odkryto podczas dalszych wykopalisk. Na razie znaleziono 13 grobów, ale przypuszcza się, że może być ich dwa albo nawet trzy razy więcej.
– Niedaleko cmentarzyska na piaszczystym wale znajdowała się osada z przełomu epoki brązu i żelaza, która częściowo została zniszczona, bo w pobliżu jest tam teraz jeziorko. Przypuszczam, że znaleźliśmy szczątki jej mieszkańców – przyznaje szef muzeum.
Teren ten był kiedyś polem uprawnym, a groby znajdowały się dość płytko pod ziemią, dlatego ich górne fragmenty zostały częściowo zniszczone przez pługi. Niemniej jednak archeologom udało się odkryć kilka popielnic wypełnionych przepalonymi kośćmi ludzi oraz rozmaite mniejsze naczynia. W jednej z popielnic leżał niewielki przedmiot z brązu. Urn nie obsypywano resztkami stosu ciałopalnego, bo nie ma węgli drzewnych, a groby są dość ubogie, bez dodatkowych naczyń i ozdób. Jednak nic nie jest jeszcze do końca przesądzone, bo badania archeologiczne dopiero się zaczęły, istnieje więc szansa, że można natrafić na zabytki z brązu albo żelaza, które pozwolą precyzyjniej określić datę pochodzenia cmentarzyska. Na razie archeolodzy mogą to stwierdzić jedynie na podstawie kształtu wydobytych naczyń. Znalezione w urnach ludzkie kości się rozpadają, są wiekowe i bardzo słabe.
– Będziemy je zimą rekonstruować. Materiał kostny jest bardzo ważny, ponieważ dzięki rozmaitym technikom antropolodzy mogą określić, czy w urnie jest pochowany jeden człowiek (bywało bowiem różnie, czasami chowano dwie osoby, np. kobietę z dzieckiem), czy znajdują się tam kości zwierzęce (był obyczaj składania też pewnych ofiar na stosie – zwierzęcia hodowlanego lub upolowanego), jaka jest płeć zmarłego oraz w jakim wieku umarł i na co chorował. Dzięki temu dowiemy się więcej na temat populacji ludzi żyjących około 2700 lat temu – zaznacza Andrzej Szpunar.
Na razie archeolodzy badają teren wzdłuż obrzeża piaskowni, by zorientować się, jak daleko sięga nekropolia i w jakim stopniu ją zdewastowano. Później pójdą w głąb, kontynuując wykopaliska. Podczas badania Archeologiczne Zdjęcie Polski w rejonie Tarnowa odkryto bardzo wiele śladów po osadach z różnych epok, szczególnie z przełomu brązu i żelaza, natomiast znaleziono niewiele cmentarzysk. Jedno odkryto w podtarnowskich Gosławicach, na kilka obiektów natrafiono podczas badań w pobliżu autostrady. Dlatego obecne odkrycie ma spore znaczenie i powinno być chronione.
Archeologiczna sensacja pod Wojniczem
REKLAMA
REKLAMA