Zespół Doors i jego fonograficzny debiut

0
REKLAMA

W tym roku mija 60 lat od założenia The Doors. Czwartego stycznia natomiast upłynęło 58 lat od wydania pierwszego dużego krążka tego legendarnego kwartetu. Albumu uważanego za jeden z najbardziej spektakularnych debiutów w dziejach rocka.
fonograf - The DoorsKiedy w sierpniu 1965 roku na plaży w Venice Jim Morrison spotkał się z Rayem Manzarkiem, podobnie jak on studentem Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, przedstawił mu kilka swoich utworów. Ponoć pierwszym, jaki zademonstrował był Moonlight Drive, hipnotyczny numer, który, mimo że jako pierwszy został zarejestrowany w studiu, znalazł się na… drugiej płycie Doorsów.

Z nazwą grupy, podobnie jak z kompozycjami, nie było większego problemu. Jim fascynował się mistycyzmem angielskiego malarza i poety Williama Blake’a. Chętnie cytował fragmenty jego poematu: Są rzeczy znane i są rzeczy nieznane, a pomiędzy nimi znajdują się DRZWI, oraz: Gdyby DRZWI percepcji zostały odblokowane, człowiek mógłby widzieć wszystkie rzeczy takimi, jakimi są naprawdę – nieskończonymi. Tak narodziła się nazwa zespołu, który dzięki charyzmie i tekstom Morrisona, dzięki niezwykłej – nie tylko jak na owe czasy – muzyce stał się jednym z najbardziej znaczących zespołów w historii rocka.
Czas jednak, by przejść do płyty. Prace nad nią ruszyły z rozmachem, wynikało to z bardzo dobrego przygotowania zespołu, mającego za sobą dziesiątki występów na żywo. Trzeba przy tym podkreślić, że dla klimatu muzyki znaczącą rolę odegrał producent Paul A. Rotchild, który postawił na żywe, klubowe brzmienie.
Płytę otwierał wydany również na debiutanckim singlu dynamiczny numer Break On Trough, o którym Manzarek mówił: Musisz „przedrzeć się na drugą stronę”, żeby zaistnieć w pełni. Nieustannie „przedzierający się” z pomocą dopalaczy Jim Morrison twierdził jednak, że kawałek napisał pewnego ranka włócząc się nad kanałami w Venice, i że jest on o dziewczynie, którą kiedyś znał.

REKLAMA (3)

Potem następował Soul Kitchen, a po nim pełen niezwykłej poezji utwór The Crystal Ship, wydany na drugiej stronie kolejnego singla – Light My Fire. Następnie był The Twentith Century Fox i wreszcie jedna z dwóch obcych kompozycji na płycie – Alabama Song (Whisky Bar) – autorstwa Bertolda Brechta i Kurta Weila. Według Rotchilda: Włączenie do albumu „Alabama Song” było w pewnym sensie hołdem The Doors złożonym innym odważnym ludziom w innym odważnym czasie, nawet, jeśli tekst był zaskakująco współczesny.
Wreszcie następował Light My Fire, jeden z najsłynniejszych kawałków w historii rocka. Wiesz, że nie byłoby to prawdą/Wiesz, że okłamałbym cię/Gdybym ci powiedział/Dziewczyno wyżej się nie wzniesiemy (…) Chodź kochanie rozpal we mnie ogień (…) Spróbuj rozpłomienić noc. Odpowiedzialny za Light My Fire był gitarzysta Robby Krieger. To on napisał muzykę i niemal cały tekst, w którym tylko trochę pomógł mu Morrison. Zresztą, trzeba przyznać, że w swojej pełnej krasie to kawałek, który zawsze był wizytówką całego zespołu. Wzbogacony przez Raya Manzarka podniosłym, zainspirowanym muzyką klasyczną, organowym wstępem, w swojej środkowej partii skrzył się od swobodnych, jazzujących improwizacji, zajmujących jego sporą część. Light My Fire zamykał pierwszą stronę płyty.

REKLAMA (2)

Drugą otwierała kompozycja Chestera Burnetta i Willie’go Dixona – Back Door Man, która doskonale ukazywała bluesowe korzenie grupy. Kolejnymi utworami na płycie były: I Look At You oraz End Of The Night. Ten drugi stanowił jednocześnie drugą stronę debiutanckiego singla. Przedostatnią kompozycją zawartą na płycie była Take It Easy Comes.
Album zamykał intrygujący, mroczny The End, po latach świetnie wykorzystany w filmie Francisa Forda Coppoli – Czas apokalipsy. Utwór The End do dziś uznawany jest za jeden z najbardziej kontrowersyjnych, a przy tym najbardziej czczonych i analizowanych utworów rockowych. Pierwsze podejście do jego nagrania nie powiodło się ze względu na emocjonalne rozchwianie Jima. Trzeba było podejść raz jeszcze w kolejnym dniu. Paul Rotchild wspominał swoje doznania przy rejestracji tego materiału następująco: Te pół godziny, kiedy nagrywaliśmy „The End” było jednym z najpiękniejszych momentów, jakich doświadczyłem w studiu nagrań. W studiu było całkiem ciemno – poza świeczką w kabinie nagrań Jima i wskaźnikami kontrolnymi na konsolecie. To była magiczna chwila… Jim śpiewał, a ja byłem jak zaczarowany. Przestałem być producentem – stałem się słuchaczem… wciągnęło mnie to całkowicie… Szedłem jego drogą, powiedział „chodź ze mną” i ja poszedłem.
W prestiżowym zestawieniu 500 najlepszych albumów wszech czasów magazynu Rolling Stone debiutancki album The Doors uplasował się na miejscu 42.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
NAJNOWSZE
NAJSTARSZE NAJWYŻEJ OCENIANE
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze