W minioną sobotę minęło cztery lata od śmierci tego zasłużonego brytyjskiego gitarzysty. Odszedł w wieku 81 lat. W historii zapisał się jako ważny i inspirujący twórca muzyki rockowej.
Piętnaście lat temu w felietonie dotyczącym kolejnej edycji Festiwalu Legend Rocka w Dolinie Charlotty tak napisałem o występie Spencer Davis Group: Po popowym show (chodziło o zespół Sweet) nadszedł czas na zmianę klimatu. Na scenie pojawił się Spencer Davis z zespołem i dał znakomity koncert. Formacja Spencer Davis Group – złożona z doborowych muzyków (…) zagrała sporo swoich, i nie tylko swoich klasyków. Zaczęła od „Keep On Running”, a potem zabrzmiały m.in. „Somebody Help Me”, „House Of The Rising Sun”, „I’m A Man”, „Boom Boom” i w finale „Gimme Some Lovin”. Świetne klimaty, czasem nieco allmanowskie, czasem ostrzejsze, co by jednak nie mówić, to był naprawdę kapitalny występ.
Niespełna jedenaście lat później bohater tamtego wieczoru zmarł. Jego muzyczny żywot był jednak nie tylko ciekawy, ale przede wszystkim cenny dla muzyki rockowej.
Spencer Davis urodził się w Swansea, w Południowej Walii. Jako sześciolatek rozpoczął naukę gry na harmonijce ustnej oraz na akordeonie. Uczęszczając do szkoły zdobył sporą (jak na nastolatka) znajomość języków obcych, zwłaszcza niemieckiego. W wieku 16 lat przeniósł się do Londynu i rozpoczął pracę jako urzędnik w Post Office Savings Bank.
Wkrótce jednak wrócił do swojej starej szkoły, gdzie kontynuował naukę języków na wyższym poziomie, a w 1960 roku przeniósł się do Birmingham, aby na tamtejszym uniwersytecie doszlifować niemiecki. Wkrótce został lektorem tego języka. Biegle władał również językiem francuskim i hiszpańskim, dzięki czemu jego zespół stał się popularny w Europie, a on sam, jako poliglota, zyskał wśród muzyków przydomek „profesor”.
Davis, jako student, często występował na uniwersyteckiej scenie, nawiązał muzyczną, a także osobistą relację z Christine Perfect, która kilkanaście lat później zdobyła światową sławę występując z zespołem Fleetwood Mac.
W początkowym okresie swojej muzycznej aktywności artysta wraz z Billem Perksem, znanym później jako Bill Wyman (basista i współtwórca The Rolling Stones), założył zespół The Saints.
W 1963 roku w klubie Golden Eagle w Birmingham, zobaczył zespół Muff Wood Jazz, tradycyjny jazzowy band z udziałem Muffa Winwooda i jego nastoletniego brata Steve’a. Namówił ich, aby dołączyli do niego oraz perkusisty Pete’a Yorka. Tak powstał The Rhythm and Blues Quartet. Davis w nim śpiewał, grał na gitarze i harmonijce ustnej, Steve Winwood był śpiewającym gitarzystą i organistą, Muff Winwood basistą, a Pete York zasiadał przy perkusji. Wkrótce muzycy przyjęli nazwę Spencer Davis Group, a stało się to ponoć dlatego, że Davis był wśród nich jedynym, który potrafił i lubił udzielać wywiadów prasowych.
Występy Spencer Davis Group na scenach klubowych cieszyły się sporą popularnością, niestety bluesowo-popowe nagrania zespołu nie sprzedawały się najlepiej. Przełom nastąpił w 1965 roku wraz z wydaniem singla Keep On Running, który dotarł na szczyt brytyjskiej listy małych krążków. Wkrótce potem pojawił się kolejny hit notowany na topie – Somebody Help Me oraz trzy niewiele mniejsze: When I Come, Gimme Some Lovin’ oraz I’m A Man. Nad karierą bandu czuwał w tamtym czasie założyciel wytwórni Island Records, Chris Blackwell.
W lipcu 1969 roku Davis rozwiązał grupę i przeprowadził się do Kalifornii, gdzie z Peterem Jamesonem nagrał akustyczny album It’s Been So Long, a następnie wydał solowy krążek Mousetrap. Niedługo potem wrócił do Wielkiej Brytanii, gdzie reaktywował swój band.
Warto też wspomnieć, że muzyk był dyrektorem w wytwórni Island, a następnie promotorem współpracującym z Bobem Marleyem, Robertem Palmerem oraz zespołem Eddie And The Hot Rods, skutecznie zajmując się solową karierą Steve’a Winwooda.
W 1993 roku założył supergrupę Class Rock All-Stars. Po dwóch latach opuścił ją i z byłym basistą The Eagles, Randym Meisnerem, wokalistą Bobbym Kimballem oraz gitarzystą Dennym Lainem sformował World Classic Rockers.
Jako oddany i wierny tradycji Walijczyk, był honorowym członkiem narodowej walijskiej partii Plaid Cymru. Od połowy lat siedemdziesiątych mieszkał jednak nie w Walii, a na wyspie Santa Catalina u wybrzeży południowej Kalifornii. Stamtąd też wyruszał na swoje koncertowe eskapady. Niestety, 19 października 2020 roku w szpitalu w Los Angeles pokonało go zapalenie płuc.
Steve Winwood, składając hołd zmarłemu koledze, napisał na swojej stronie internetowej, że był dla niego jak kształtujący muzyczne gusta starszy brat, dzięki któremu mógł stać się profesjonalnym muzykiem.