50 lat temu, 27 stycznia, wydany został trzeci solowy album Vana Morrisona. Nosił tytuł Moondance i okazał się wybitnym osiągnięciem tego północnoirlandzkiego artysty.
Morrison rozpoczynając prace nad albumem miał zaledwie 24 lata. Na koncie jednak posiadał poważne dokonania, m.in. kierowanie w latach 1964‒67 zespołem Them, który zasłużył na miano jednego z najlepszych rockandrollowych bandów połowy lat sześćdziesiątych. Chlubił się pomysłowymi aranżacjami i przynajmniej jednym światowym przebojem w postaci piosenki Gloria. Solową dyskografię Vana Morrisona stanowiły dwa albumy, z których drugi – Astral Weeks – został potem umieszczony w wielu zestawieniach najlepszych albumów wszech czasów.
Materiał wypełniający krążek Moondance Morrison zarejestrował w A&R Studios w Nowym Jorku, podczas sesji nagraniowych trwających od sierpnia do września 1969 roku. Ponoć w studiu artysta pojawił się z zapisanymi tylko podstawowymi strukturami utworów i pomysłami aranżacyjnymi w głowie. Wszystko stosownie rozwinął podczas prac nagraniowych, przy czym kategorycznie odmówił współpracy z instrumentalistami, z którymi zarejestrował Astral Weeks. Natomiast, jak czas pokazał, wielu z nowo pozyskanych muzyków zostało z nim na długie lata. Byli to m.in. gitarzysta John Platania, saksofonista Jack Schroer oraz klawiszowiec Jef Labes.
Morrison, na mocy umowy z szefostwem wytworni Warner Bros., sam podjął się roli producenta, zapewniając sobie luksus pracy w atmosferze pełnej autonomii artystycznej. Sam tak o tym mówił: Nikt poza mną nie wiedział, czego szukam, więc po prostu musiałem to zrobić. I dodawał: Kiedy wchodzę do studia, czuję się jak magik. Sprawiam, że coś się dzieje. Cokolwiek działa w tej konkretnej przestrzeni w danym momencie, korzystam z tego.
Znany dziennikarz muzyczny John Tobler (Melody Maker, Music Week, Billboard) tak pisał o płycie: „Moondance” pokazuje Morrisona jako mistrzowskiego kompozytora i charyzmatycznego wokalistę. W przeciwieństwie do akustycznej płyty „Astral Weeks” brzmienie jest tu bogatsze, bardziej mięsiste z waltornią wzmacniającą ostateczny efekt. Piosenki są dokładniej „poukładane”, mniej tu improwizacji, a pierwsza strona płyty jest niemal idealna.
Tytułowy utwór albumu, z lekka „przydymiony” i kapitalnie jazzujący, powstał, gdy Morrison mieszkał w Massachusetts. Artysta tak o nim mówił: Najpierw napisałem melodię. Grałem ją na saksofonie sopranowym i wiedziałem, że mam piosenkę, potem ułożyłem pasujący do melodii tekst. Z kolei gitarzysta John Sheldon, tak wspominał: Latem 1968 roku na próbie zespół wygłupiał się z broadwayowską melodią „Lazy Afternoon” wydaną w 1967 roku w wersji jazzowej przez Granta Greena. Morrison poprosił o kilka zmian i zaczął śpiewać melodię, która ostatecznie przerodziła się w „Moondance”.
Wśród pozostałych kompozycji jest w czym wybierać i jest też czym się delektować. Otwierający całość kawałek And It Stoned Me kreśli według Johna Toblera obrazek młodości z detalami właściwymi gawędziarzowi. Eteryczna żeglarska ballada Into The Mystic zawiera poruszające przemyślenia na temat znaczenia miłości, a w wielu piosenkach obecny jest podniosły nastrój graniczący z duchową radością, jak to ma miejsce w ostatnich trzech: Brand New Day, Everyone i Glad Tidings. Kilka utworów z płyty stało się przebojami radiowymi, w tym Caravan, wspomniany Moondance, oraz Come Running, który znalazł się w amerykańskiej Top 40. Niektóre numery stały się hitami w wykonaniu innych artystów, jak na przykład Into the Mystic zarejestrowany przez Johnny’ego Riversa czy Crazy Love nagrany przez Helen Reddy.
Moondance choć nigdy nie znalazł się na szczytach list bestsellerów, sprzedawał się nieprzerwanie, ciesząc się ponownie dużym powodzeniem po cyfrowym masteringu dokonanym w 1990 roku. Sześć lat później w USA stowarzyszenie Recording Industry Association przyznało krążkowi status potrójnej platyny.
W 1978 roku popularny prezenter radiowo-telewizyjny, Paul Gambaccini, przeprowadził w gronie pięćdziesięciu najbardziej znanych amerykańskich i angielskich krytyków rockowych sondaż dotyczący najlepszych albumów wszech czasów. W powstałym w wyniku sondażu rankingu album został sklasyfikowany na 22. miejscu. W 1999 roku płytę wprowadzono do Grammy Hall of Fame, cztery lata później została umieszczona na 65. miejscu prestiżowej listy 500 najlepszych albumów wszech czasów pisma Rolling Stone. Z kolei w 2009 roku w wyniku ankiety magazynu Hot Press przeprowadzonej wśród uznanych irlandzkich muzyków znalazła się w stawce jedenastu najlepszych irlandzkich albumów wszech czasów.