Gospelowe korzenie rocka

0
fonograf Krtzysztof Borowiec
REKLAMA

fonograf Krtzysztof BorowiecZ jednej strony w mającym się ku końcowi roku mija 70 lat od oficjalnych narodzin rock and rolla. Z drugiej strony za kilka tygodni kolejne Boże Narodzenie. Pomyślałem zatem, że przy tej okazji warto przypomnieć bliskie związki rocka z chrześcijaństwem.
Z jakiej przyczyny uznaje się, że rock and roll ma 70 lat? Otóż 12 kwietnia 1954 roku w Nowym Jorku, przy West Street Bill Haley wraz ze swoim zespołem (His Comets) wziął udział w studiu Pythian Temple w historycznej sesji nagraniowej, podczas której zrealizowano piosenkę Rock Around The Clock. Wkrótce potem uznano ten fakt za oficjalne narodziny rock and rolla. To po pierwsze. Po drugie w środku lata 1954 wytwórnia Sun Records wydała krążek z nagraniem That’s All Right, Mama. Był to płytowy debiut Elvisa Presleya i zarazem pierwszy singel w dziejach rock and rolla, gatunku, który w prostej linii wywodził się z rhythm and bluesa. Jerry Wexler, twórca tej nazwy, jeszcze przed laty stwierdził jednak: Z tego co wiem, nikt prócz mnie nie rości sobie pretensji do autorstwa terminu rhythm and blues, który ukułem pracując dla Billboardu. Gdybym wtedy wiedział to, co wiem teraz, nazwałbym tę muzykę rhythm and gospel.

Dla związków gospel z rock and rollem bardzo poważne znaczenie miał fakt, że pierwsi rockandrollowcy wzrastali w Stanach Zjednoczonych w atmosferze kwitnącej religijności. W 1955 roku liczba osób uczęszczających do kościoła, ściślej do różnych kościołów chrześcijańskich, wynosiła niemal 110 milionów, co stanowi najwyższy wynik w historii USA.
Do zielonoświątkowych wspólnot należeli Elvis Presley oraz Jerry Lee Lewis, do kościoła baptystów: Chuck Berry, Buddy Holly i Little Richard. Oczywiście nie każdy, kto chodził do kościoła, był człowiekiem religijnym. Czasem było to, po prostu, podporządkowanie się obowiązującej konwencji. Ray Charles stwierdził nawet, że na niektórych obszarach Ameryki wszystkie dzieci chodziły do kościoła i nikomu nie przychodziło do głowy, że może by być inaczej.
Rock and roll wiele zawdzięczał muzyce gospel, zarówno „czarnej”, jak i „białej”,
a zawdzięczał w takich dziedzinach jak: harmonia, barwa głosu, choreografia i emocjonalne aranżacje.

REKLAMA (3)

W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku w Atlancie odbywały się całonocne śpiewy gospel. Wykonawcy, na co dzień śpiewający w kościołach, już wówczas stosowali chwyty estradowe typowe dla rock and rollowego show. W sprawozdaniu z takiego muzycznego wydarzenia Furman Bisher pisał, że podczas koncertu Oak Ridge Quartet (popularna grupa gospel) kobiety piszczały ze szczęścia, para młodych dziewcząt wskoczyła na estradę aby zrobić zdjęcie tenorowi, który trzymał wysoką nutę. W pewnym momencie wszyscy, nawet dorośli mężczyźni, zaczęli pokrzykiwać i gwizdać, a niedługo potem tupać nogami. Według Bishera przypominało to moment uniesienia podczas seansu uzdrawiania wiarą.
Po latach, całkiem poważnie zastanawiano się nad źródłami scenicznego zachowania takich klasyków jak Little Richrad czy Jerry Lee Lewis. Kiedy Richard wrzeszczał i wył na scenie – według wielu – miał w pamięci kaznodziejów i „dotkniętych Duchem Świętym” wiernych ze swego dzieciństwa.
Sceniczne szaleństwa Jerry’ego Lee Lewisa miały podobny charakter, a dla przykładu jego hit z 1957 roku Great Balls Of Fire choć był przepełniony erotyzmem, posługiwał się zielonoświątkową symboliką „kul ognia”.

REKLAMA (2)

Carl Perkins, kompozytor rocknadrollowego standardu Blue Suede Shoes, uważał, że we wczesnym okresie gospel zajmował w rock and rollu bardzo ważne miejsce. Pieśni gospel wszystkich nas bardzo inspirowały. Ten swingujący, dźwięczny południowy styl śpiewania bardzo dobrze pasował do „Don’t you step on my blues suede shoes”.
Elvis Presley zawsze podkreślał, że muzyka gospel ma dla niego ogromne znaczenie. Jeden z gitarzystów Presleya powiedział kiedyś, że podczas nagrań dla wytwórni Sun zespół grał „muzykę Presleya” a nie rock and rolla. Według muzyka na ów „presleyowski styl” bardzo silny wpływ miała muzyka religijna. Co więcej, zdaniem ówczesnego basisty Elvisa każda próba kończyła się w tamtych latach śpiewaniem pieśni religijnych. Struktura emocjonalna koncertów Elvisa, swoiste wzbieranie ku ekstazie, jego charakterystyczne frazowanie oraz żar, z jakim śpiewał, wywodzą się z muzyki religijnej. Presley twierdził nawet, że swe osławione i siejące wówczas zgorszenie kręcenie biodrami zapożyczył ze zdarzeń o charakterze religijnym. Stale chodziliśmy na te religijne śpiewy. Najpierw występowali wokaliści. Potem wychodzili kaznodzieje, tarzali się po fortepianie i skakali we wszystkie strony. Myślę, że od nich się tego nauczyłem.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
NAJNOWSZE
NAJSTARSZE NAJWYŻEJ OCENIANE
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze