Born In The USA

0
borowiec
borowiec1723
REKLAMA

Kiedy na początku 1976 roku z radiowej Trójki nagrałem na swoją szpulową „zetkę” płytę Born To Run, „odkryłem” Springsteena dla siebie. Miałem wówczas 15 lat i powiedziałem sobie: O! Ten facet będzie wkrótce wielką gwiazdą rocka. I jakkolwiek było to „odkrywanie Ameryki spod kapelusza”, to (gwoli ścisłości) trzeba przyznać, że w tamtym czasie nie tylko w PRL‑u, ale i w Zachodniej Europie Springsteen był wykonawcą jeszcze słabo znanym. Inaczej jednak postrzegano go w rodzimej Ameryce.
W maju 1974 roku dziennikarz John Landau, dzieląc się swoimi wrażeniami z jednego z koncertów Bruce’a, napisał, że widział przyszłość rock nad rolla i że ta przyszłość nazywa się Bruce Springsteen. Dziesięć lat później Landau, stając się jednym z producentów Born In The USA, walnie przyczynił się do wielkiego sukcesu płyty, która przyniosła zarówno dynamiczne, przebojowe utwory rockowe, jak i melodyjne ballady.
Bruno MacDonald, recenzent pism Q oraz Record Collector, w książce 1001 albumów muzycznych tak napisał o krążku: Springsteen wybrał najbardziej popową kolekcję ze stu piosenek i zapewnił płycie kultowy status zdjęciem na okładce autorstwa Annie Leibovitz, przedstawiającej go w dżinsach z tyłu.
Wybór dwunastu kompozycji, które wypełniły Born In The USA był pod względem muzycznym genialnie trafiony, ale, zwłaszcza dla Amerykanów, bardzo istotny był też właściwy Springsteenowi bezpośredni i uczciwy przekaz.
W połowie lat 80. zjawisko pod nazwą Bruce Springsteen, zważywszy na amerykański kontekst jego utworów, trafnie ujmowali także polscy dziennikarze. Roman Waschko na łamach miesięcznika Non Stop pisał: Springsteen reprezentuje muzykę „zdrową”, taką, o jakiej od dawna marzyli organizatorzy koncertów. Na jego występy mogą przychodzić rodzice z dziećmi i dzieci z rodzicami, bo, świadomie czy nie, Springsteen stworzył sobie image Amerykanina zdrowego fizycznie i duchowo. Nie pali, nie pije, choć nie gardzi kuflem piwa, ubiera się wyłącznie w dżinsy, nawet na estradzie i (…) śpiewa piosenki proste. Otóż to, proste i zrozumiałe, ale tak naprawdę, na co zwracał uwagę Wojciech Mann, by zrozumieć Springsteena, nie wystarczyło słuchać jego płyt. Należało poznać i jego, i jego odbiorców w Stanach, to bowiem pomagało pojąć, jakie więzy mogą łączyć śpiewającego milionera w dżinsach i białej podkoszulce z ludźmi, od których zapożyczył ten strój.
Bruce był szalenie amerykański, tak bardzo, że nawet Ronald Reagan, choć nieco opacznie, powoływał się na jego „przesłanie nadziei” w tytułowym utworze.
Jak by nie było, po wydaniu Born To Run Ameryka poznała Springsteena, ale po Born In The USA poznał go już cały świat.
Słów teraz kilka o samych piosenkach. Początkowo tytułowy numer, jak to określił Bruno MacDonald, był „akustycznym lamentem”, stał się jednak grzmiącym nagraniem w stylu The Who. Począwszy od niego, a poprzez seksowne I’m On Fire i ciepłe Glory Days muzyka na krążku okazywała się zwodniczo komercyjna. Zwodniczo, bo właśnie teksty piosenek wiele wynagradzały. Piosenka Dancing In The Dark opowiadała o frustracji Bruce’a tym, że musi napisać hit. Tęskny i uroczy numer Bobby Jean stał się hołdem dla współpracownika artysty – Steve’a Van Zandta. Szalony rock and roll Working On The Highway tuszował mocno charakterne słowa, a pozornie patriotyczny kawałek tytułowy tak naprawdę okazywał się jadowitym potępieniem. Niewątpliwie błyskotliwym utworem był też No Surrender, równie poruszający, co I’m On Fire.
Born in the USA okazała się najpopularniejszą płytą w karierze artysty. Rozeszła się w ponad 30 milionach kopii, zajmując 22. miejsce na liście najlepiej sprzedających się płyt w historii światowej fonografii oraz 15. w podobnym rankingu w Stanach Zjednoczonych. W zestawieniach bestsellerów była na topie m.in. w Austrii, Australii, Holandii, Kanadzie, Norwegii, Szwecji, w Niemczech, Wielkiej Brytanii i, co oczywiste, w Stanach Zjednoczonych, gdzie z siedmioma singlami w tamtejszej Top 10 mogła nawet uchodzić za składankę typu greatest hits.
W różnych częściach świata płyta wielokrotnie pokryła się platyną. Dla przykładu: 13 razy w Australii, 15 w USA, aż 17 razy w Nowej Zelandii, a w Kanadzie, gdzie sprzedano ją w milionie egzemplarzy, zdobyła status Diamentowej Płyty.
W 2003 roku na liście 500 najlepszych albumów wszech czasów, opublikowanej przez magazyn Rolling Stone, znalazła się na miejscu 85.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
0 komentarzy
NAJNOWSZE
NAJSTARSZE NAJWYŻEJ OCENIANE
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze