Zorganizowana Grupa Przestępcza (ZGP), czyli według potwierdzonej wyrokiem sądu definicji bardzo zasłużonego dla wolności w Polsce profesora Wojciecha Sadurskiego, PiS to od wielu lat największe obok putinowskiej Rosji zagrożenie dla Polski. Rosja jest w dającej się przewidzieć perspektywie zagrożeniem zewnętrznym i w znacznym stopniu jesteśmy przed nim zabezpieczeni naszym uczestnictwem w sojuszu obronnym NATO. Przynajmniej dopóki w Stanach Zjednoczonych do władzy nie dojdzie jakiś izolacjonista, nacjonalista lub innego rodzaju wariat, jak p. Trump lub ktoś podobny, sojusz ten jest wystarczającą gwarancją naszego bezpieczeństwa. Przed zagrożeniem ze strony ZGP, czyli także w dającej się przewidzieć przyszłości przed PiS-em, musimy jako społeczeństwo i w znacznym stopniu także jako naród bronić się sami. Sojusz pisowców z obozem putinowskim nie jest absurdem, ale w pewnym stopniu ma miejsce. Przyjacielem Kaczyńskiego jest Orban i Le Pen, sojusznicy Putina, pisowcy też aktywnie popierają p. Trumpa, amerykańskich wrogów Unii, a występy p. Mastalerka z plastrem na uchu na konwencji Trumpa były kolejnym przykładem pisowskiej błazenady i działań sprzecznych z polską racją stanu.
Aktywny udział Donalda Tuska w kampanii wyborczej oraz mobilizacja społeczeństwa, przede wszystkim młodzieży, kobiet i inteligencji w wyborach 15 października 2023 roku, doprowadziła do wyborczego zwycięstwa obozu demokracji i wolności, utraty władzy przez autorytarny reżim Kaczyńskiego. Zwycięstwo to ważne i będące jednym z najistotniejszych wydarzeń w najnowszej historii Polski, obok powstania „Solidarności”, Porozumień Okrągłego Stołu i wyborów 4 czerwca 1989 roku, nie przesądziło ostatecznie o odsunięciu zagrożenia ze strony sił nacjonalizmu i związanej z nim autorytarnej dyktatury. 15 października od władzy odsunięta została ZGP, ale nie pogodziła się z porażką, nie uznała wyniku wyborów, a przede wszystkim zachowała w swoich rękach wiele istotnych instrumentów pozwalających jej destabilizować sytuację, krócej mówiąc – podpalać i demolować nasz kraj oraz na fali wywołanej niezadowoleniem usiłować dorwać się do władzy. ZGP nawet nie ukrywa, że głównym jej celem jest „porachowanie się” – tak jak to potrafią pisowcy i chory z nienawiści Kaczyński – ze swoimi przeciwnikami, czyli z ludźmi odpowiedzialnymi za wyborczą klęskę, a także z aktywnie zaangażowanymi od wielu lat w sprzeciw wobec fali kłamstwa i nienawiści, jaką organizuje PiS. Paradoksalnie, z jednej strony pisowcy mówią, że sprawującym władzę jest przede wszystkim PO, a pozostałe ugrupowania są kokietowane i traktowane jako ewentualny koalicjant po zniszczeniu głównego wroga (PO i personalnie Donalda Tuska), myślą tylko o zemście, odwecie i zniszczeniu politycznych oponentów, ale z drugiej strony Kaczyński specjalnie nie ukrywa, że kara wymierzona zdrajcom, łotrom i wrogom Polski, którzy ośmielili się odsunąć go od władzy, będzie bardzo surowa.
ZGP uważa, że tylko ona ma prawo do sprawowania władzy, inne partie mogą w tej władzy uczestniczyć na takiej mniej więcej zasadzie, na jakiej w Polsce Ludowej uczestniczyły ZSL i SD oraz tzw. stronnictwa katolickie. Pisowcy zawsze też mogą liczyć na poparcie symetrystów, czyli pożytecznych idiotów, którzy głoszą z grubsza taki pogląd, że nie ma większej różnicy pomiędzy PiS-em i demokratyczną opozycją, nie można straszyć PiS-em, prezydent Duda potrafi być niezależny od Kaczyńskiego, a najważniejsze jest porozumiewanie się w imię stabilizacji i pokoju społecznego.
Nie jest jasne, skąd bierze się prawo do wyłącznego rządzenia Polską przez Kaczyńskiego i jego grupę, ale całość politycznego przesłania obozu Kaczyńskiego jest mniej więcej taka: my i tylko my jesteśmy patriotami i działamy w interesie Polski, wszyscy nasi przeciwnicy są agentami – świadomymi lub nie – obcych państw, głównie Niemiec i Rosji. Przez wszystkie lata po 1989 roku Polską rządzili zdrajcy i agenci, z wyjątkiem krótkotrwałego i obalonego przez agentów rządu Olszewskiego i tylko nasz obóz (czyli grupa skupiona wokół Kaczyńskiego) ma mandat do sprawowania władzy, gdyż jest obozem autentycznie patriotycznym. Pozostałe partie lub inne siły polityczne były albo postkomunistyczną agenturą, są „partią zewnętrzną” lub „stronnictwem białej flagi”, co na jedno wychodzi. Naszą legitymacją do sprawowania władzy jest trafne rozpoznanie ugody „okrągłego stołu” jako porozumienia różowych z czerwonymi lub komunistów i postkomunistów ze swoją agenturą. Oczywiście o tym, kto jest agentem a kto patriotą, kto zdrajcą a kto zasługuje na prawo do definiowania interesów narodu i w jego imieniu może zabierać głos oraz naród reprezentować, decyduje największy patriota, przenikliwy myśliciel, teoretyk, niezłomny bojownik o interesy Polski, Jarosław Kaczyński. Z samej definicji Kaczyński nie może się mylić, a jego przywództwo nie może być kwestionowane. Jest to sytuacja trochę podobna do obozu komunistycznego i czasów Polski Ludowej. Przywódca komunistyczny i każdorazowy I sekretarz był siłą rzeczy nieomylny i miał zawsze rację, atakowanie go było najcięższą zbrodnią z punktu widzenia interesów obozu komunistycznego i należącej do tego obozu Polski. Gomułka powiedział trafnie: myśmy tu gospodarze, a wy – to odnosiło się do innych partii i środowisk, wówczas przede wszystkim z obozu londyńskiego i związanych z niepodległościowym podziemiem oraz AK – możecie być współgospodarzami i do tej roli was zapraszamy. Tak jak Kaczyński zapraszał Kosiniaka-Kamysza do rządu koalicyjnego, budowanego przez PiS po wyborach 15 października. Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy. Gomułka był w porównaniu do Kaczyńskiego bardziej szczery o tyle, że stwierdził zgodnie z prawdą, że władzy nie uzyskał za pomocą kartki wyborczej. Kaczyński chciał poprzez oszukańczy manewr z przekupywaniem elektoratu, majstrowaniem przy ordynacji wyborczej, frekwencji i rejonach, gdzie PiS ma więcej zwolenników, poprzez presję medialną, policję polityczną itd. wygrać wybory i ogłosić, że po raz trzeci naród powierzył mu władzę i to już miało być na zawsze, albo na długo, bardzo długo. ZGP jednak przegrała, a pokonał ją w stopniu decydującym Donald Tusk i dlatego dość smętnie wyglądają działania i zachowania polityków, którzy Tuskowi zawdzięczają swoje istnienie w roli przywódców wolnej Polski, a wydaje im się, że jest to historyczna konieczność, wyrok historii lub jeszcze jakieś inne przesłanki.
ZGP opanowała Polskę i z najwyższym trudem udało się ją odepchnąć, ale nic nie jest rozstrzygnięte, a walka z PiS-em to elementarny obowiązek wszystkich przyzwoitych ludzi. Dlatego nie zgadzam się z moimi niektórymi przyjaciółmi, którzy namawiają mnie do utrzymywania towarzyskich relacji z pisowcami. Nie widzę powodu, aby z renegatami lub zwykłymi idiotami, niezdolnymi do odróżnienia dobra od zła, spotykać się i rozmawiać. „Ujawniany jest układ pisowski, który opanował Polskę jak nowotwór. Jego macki oplotły kraj. Pazerność połączona z niekompetencją. Masowe kradzieże, nepotyzm, oszustwa na wielką skalę. Zaczęliśmy przypominać kraj Ameryki Łacińskiej. Wszystko co nieuczciwe, cyniczne, przylepiło się do PiS i ssało Polskę jak dojną krowę. Ale wyznawcy sekty niczego nie widzą, niczego nie słyszą. I nie zobaczą, nie usłyszą, bo wiara jest głucha i ślepa. Nie przekonamy ich, trzeba ich po prostu przegłosować”. (Tomasz Jastrun, „Złe wiadomości”, „Przegląd”, 8-14.07.2024 r.). Ktoś w tym układzie tkwił, czerpał z niego korzyści, „ssał” – jak trafnie przedstawił to zasłużony dla opozycji przedsierpniowej, a później emigrant polityczny, Tomasz Jastrun. Tu fatalna jest rola Kościoła, który nie broni prawdy, widocznie uważa, że w tym konkretnym przypadku prawda nas nie wyzwoli, a wyzwoli nas imperium Rydzyka i kłamstwa pisowskiej szczujni, „prawda” o zamachu pod Smoleńskiem, budżetowe pieniądze przekazywane na różnego typu „dzieła” budowane przez rycerzy JPII czy też Ordo iuris i inne tego rodzaju wspaniałe i przepojone świętością instytucje. To ich sprawa, walka z Zorganizowaną Grupą Przestępczą trwa i będzie trwać, aż do pełnego bezpieczeństwa wolnej, demokratycznej Polski.