Wielki dzień Polski

1
Stefan Niesiołowski
REKLAMA

22 stycznia 2025 roku (akurat całkowicie przypadkowo w rocznicę Powstania Styczniowego) Donald Tusk przemawiał w Parlamencie Europejskim w Strasburgu jako premier państwa, które objęło prezydencję w Unii Europejskiej. To formalnie, a faktycznie przemawiał jako polityk, który bierze na siebie współodpowiedzialność za przyszłość Unii, czyli praktycznie Europy i w istotnej części także demokratycznego, wolnego świata. Bierze w sytuacji, w której na czele Ameryki staje polityk nieobliczalny, nacjonalista, fanatyk, nieukarany we własnym kraju za liczne przestępstwa o charakterze kryminalnym, w tym za szturm na Kapitol i rzucanie absurdalnych oskarżeń na demokratycznych polityków o „sfałszowanie” wyborów. Donald Tusk na tle braw eurodeputowanych powiedział: „Jeszcze Europa nie zginęła, póki my żyjemy”, odnosząc się do najbardziej znanego fragmentu naszego hymnu narodowego, a następnie dodał, że „Europa nie ma żadnych powodów do kompleksów… Podnieście wysoko głowy, Europa była, jest i będzie wielka. Unia Europejska musi otworzyć oczy i nie obrażać się na zmianę okoliczności za oceanem…” i parafrazując to, co powiedział kiedyś prezydent Kennedy, dodał: „Nie pytajcie, co Ameryka może zrobić dla bezpieczeństwa Europy, pytajcie samych siebie”. Tak skomentował to redaktor Michał Gostkiewicz: „Skończył się czas komfortu, ale jeśli prezydent USA mówi o konieczności wzięcia większej odpowiedzialności przez Europę za własne bezpieczeństwo, to należy potraktować to jako pozytywne wyzwanie. Mówimy o kryzysie zaufania do tradycyjnej europejskiej polityki, dlaczego do głosu dochodzą polityczni szamani czy lunatycy? Bo nie dajemy rady z zabezpieczeniem europejskiej granicy czy terytorium. Zdiagnozował wyborcze problemy liberalnego centrum w Europie. Mówił o siedmiu priorytetach polskiej prezydencji, m. in. o przeciwdziałaniu rosyjskiej machinie dezinformacji, ale także o potrzebie deregulacji, powrotu wolnego rynku, który wyemigrował do Ameryki, ale jest europejskim wynalazkiem i nic nie stoi na przeszkodzie, aby wrócił. Dosyć tej niekończącej się ilości raportów, komentarzy, narad, debat. Europa musi zacząć bronić się sama, więc musi zacząć na to wydawać europejskie pieniądze. Dyskutujcie o technikach finansowych w parlamentach narodowych, ale niech nikt już nie kwestionuje potrzeby wspólnego finansowania” („Donald Tusk w Parlamencie Europejskim: Unia musi stać się synonimem siły”, „Gazeta Wyborcza”, 23.01.2025 r.).

Było to jedno z ważniejszych przemówień wygłoszonych od wielu lat w Europie, a to, że wygłosił je polski premier, jest powodem do dumy i satysfakcji. Nie ma obecnie w europejskiej polityce człowieka, który ma odwagę i siłę, aby podjąć wyzwanie, przed jakim stoi Europa. Wyzwanie podobne do tego, przed jakim na gruzach zniszczonej, wykrwawionej, zubożałej i przerażonej komunistyczną ekspansją Europy stanęli Robert Schuman, Jean Monnet, Walter Hallstein, Alcide de Gasperi, ale przede wszystkim wybitni mężowie stanu i przywódcy dwóch najsilniejszych krajów Unii, Francji i Niemiec: Charles de Gaulle i Konrad Adenauer. Potrafili doprowadzić do pojednania francusko-niemieckiego, a przedtem również mającego materialny, ale przede wszystkim moralny wymiar porozumienia Niemiec z nowo powstałym państwem Izrael. To pojednanie i jakiś symboliczny wymiar późniejszej Unii Europejskiej jest dokumentowane na tysiącach fotografii i innych dokumentach. Dla mnie najbardziej symboliczne jest zdjęcie kanclerza Adenauera i prezydenta de Gaulle,a, pozdrawiających ludzi zebranych przed historyczną katedrą w Reims, gdzie koronowali się królowie Francji i gdzie podpisana została w maju 1945 roku kapitulacja III Rzeszy, najokrutniejszego, najbardziej groźnego dla Europy, zbrodniczego nacjonalizmu. Wystąpienie Tuska było ostrzeżeniem i wezwaniem do walki z kolejną wersją nacjonalistycznej recydywy. Już nie komunizm, który okupuje niektóre obszary świata – Chiny, Koreę Północną, Kubę – jest groźny, przynajmniej dla Europy, ale nacjonalizm, który nie tylko zainfekował niektóre kraje europejskie, uczynił z Węgier, będących formalnie w NATO i Unii, sojusznika Putina i najgorszych autorytarnych reżimów, ale stał się istotnym czynnikiem polityki nowego amerykańskiego, nieobliczalnego do końca prezydenta, który otoczony jakimiś absurdalnymi doradcami wydaje się bardziej ufać i sprzyjać satrapom i dyktatorom, niż demokratycznym politykom stojącym na czele wolnych państw. Nazistowski salut, którym pozdrawiał swoich wyznawców przyjaciel i doradca Trumpa, Elon Musk, jest groźnym sygnałem patologii, w jakiej grzęźnie amerykańska polityka. I nie ma nic dziwnego w złorzeczeniach i wściekłych atakach, kierowanych przeciwko Tuskowi przez neonazistów, polskich nacjonalistów i szowinistów z PiS-u i Konfederacji. To chyba jest tylko zaszczyt być atakowanym przez tego rodzaju ludzi?

Przeciwko tym zagrożeniom staje do walki premier polskiego rządu, kraju tak okrutnie doświadczonego przez historię, rozerwanego na strzępy w XVIII wieku i przez ponad 100 lat nieobecnego na mapie. Powstanie Styczniowe było symbolem walki z tamtą zbrodnią dokonaną przez mocarstwa rozbiorowe (przy aprobacie Europy) na Polsce. W warunkach braku jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz powstańcy porwali się do walki ze światowym mocarstwem, licząc, że Europa upomni się o Polskę, ale się nie upomniała i pozostało im kołatanie do głuchego sumienia świata i bohaterska walka zrozpaczonych ludzi.

REKLAMA (2)

Pierwsze decyzje Trumpa pokazują, że raczej mamy do czynienia z sytuacją przypominającą najgorsze nacjonalistyczne uderzenie człowieka nie do końca poczytalnego, wymierzone w Europę. Wstrzymanie pomocy dla Ukrainy to najgorsza decyzja przed rozmowami z Putinem. Dobrze pamiętam, jak prezydent George Bush krzyczał w Warszawie: Nigdy więcej Monachium, nigdy więcej Jałty. Wydawało się to wtedy niepotrzebną, choć sympatyczną, retoryką, bo kto niby miałby być tym Hitlerem i Stalinem? Dziś stoimy w obliczu nowego Monachium przynajmniej ze strony Stanów Zjednoczonych. Kompletną, zgodnie z przewidywaniami ekspertów, bzdurą okazało się zapewnienie Trumpa, że zakończy wojnę na Ukrainie w pierwszym dniu urzędowania. Dziś widać, że nie ma żadnego pomysłu, z wyjątkiem liczenia na to, że kraje OPEC (głównie Arabia Saudyjska) obniżą cenę ropy, co ma zmusić Rosję do wycofania się z Ukrainy. Tak się nie stanie, Arabia Saudyjska nie obniży znacząco cen ropy, może poza jakimiś symbolicznymi gestami, a Putin nawet przy niższych cenach nie wycofa się z wojny. On musi tę wojnę przegrać, jak Hitler, zostać pobity i obalony w samej Rosji, albo skapitulować Jeszcze bardziej absurdalnie wyglądają zapewnienia Trumpa o aneksji Kanady, Grenlandii i Panamy. To jest równie realne, jak przywrócenie w USA segregacji rasowej, albo wysiłki Mussoliniego dla odbudowania imperium mare nostrum. Można w amerykańskich rządowych wydawnictwach nazywać Zatokę Meksykańską (tak nazywaną na całym świecie) Amerykańską. I to będzie jak na razie jedyny sukces Trumpa. Nawet Meksyk nie przestraszył się groźnej mimiki amerykańskiego prezydenta i nie przyjął samolotu z reemigrantami. Żenada.

REKLAMA (3)

Mamy do czynienia z powolnym zdychaniem kampanii Nawrockiego, on nie jest w stanie wytrzymać walących się na niego kompromitacji: gdańscy żule, Wielki Bu, całkowita zależność od PiS, podejrzane znajomości w szemranych środowiskach, brak jakiegokolwiek programu, a ostatnio afera z wynajmowaniem mieszkania. Pisowcy mają wiele cech wspólnych, nawet podobny wygląd, ale przede wszystkim niesłychaną chciwość. Jeden zgromadził 14 pałaców, drugi miliardy na saudyjskich kontach, trzeci zarabiał sto tysięcy miesięcznie i jeszcze zatrudnił na fikcyjnym etacie żonę. Oni wszyscy w momencie dorwania się do władzy traktowali państwo jak bankomat i swoje lepkie łapska wyciągali we wszystkich kierunkach po nasze, czyli budżetowe, pieniądze, a przy tym bardzo lubią luksus. To też typowe dla nich: apartamenty, klasa biznes, zagraniczne delegacje, drugie i trzecie żony. „W przypadku Trzaskowskiego i Nawrockiego pewne jest tylko poparcie, jakie ma odpowiednio Koalicja Obywatelska i PiS, reszta jest wielką niewiadomą. Zakładanie z góry, że w drugiej turze Lewica automatycznie poprze Trzaskowskiego, jest zbyt optymistyczne, wystarczy poczytać wpisy w socjałach takich osób, jak choćby coraz bardziej ceniona przez prawicę Anna Maria Żukowska niedawno skrytykowała Trzaskowskiego za to, że rozmawiał z prezydentem Macronem po francusku. Również Hołownia już niemal wprost atakuje Trzaskowskiego i Tuska. Wydawałoby się, że zwycięstwo kandydata z obozu demokratycznego jest nadrzędnym celem obozu władzy w 2025 r., ale jak zwykle okazuje się, że interesy partyjnych „zakładów pracy” i ich kierowników są nie mniej istotne. Dlatego wynik wyborów jest dalece niepewny” (Mariusz Janicki, „Prezydencki dreszczowiec‘25”, „Polityka”, 1-7.01.2025 r.).

Koszmar wzajemnych ataków polityków tworzących wspólny rząd jest stałą zmorą wolnej Polski po 1989 roku. Jest to stałe, bardzo negatywne zjawisko, podobnie jak obniżający się z kadencji na kadencję poziom intelektualny, polityczny, charakterologiczny i każdy inny ludzi tworzących parlament, generalnie polityków. Podobny proces dotyczy mediów, do których zapraszani są ludzie znani z demonstrowania prostactwa, nienawiści i nieuctwa. Przykładem może być kariera, jaką robi dama, która darła rezolucję PE, obrażała Ursulę von den Leyen, albo marszałek Witek, która nie wie, kiedy był mord w Katyniu. Absolutnie pod każdym względem na najwyższym poziomie był Sejm z lat 1989-91. Naiwnie bardzo wielu ludzi (łącznie ze mną) sądziło, że dopiero w pełni wolne i demokratyczne wybory wyłonią najlepszych, najmądrzejszych, najbardziej godnych reprezentantów narodu. Jest raczej odwrotnie, patrząc na Mejzę, Mateckiego, Wąsika, osobników z Konfederacji jedno jest pewne – wybrali ich tacy sami, jak oni. I dlatego wygląda na to, że kupić można głosy wyborców, media, poparcie opinii publicznej, Kościoła i jego autorytetów, jak Rydzyk czy jasnogórscy mnisi, a jak widać na przykładzie Trumpa w zasadzie wszystko. Może nawet Grenlandię i Kanadę, chociaż tu jeszcze zobaczymy. Trump jest przykładem, że polityczne patologie nie są tylko polskim i węgierskim wynalazkiem, a fala nacjonalizmu w 80 lat po zbrodniach nazistów jest znów groźna. Dlatego Donald Tusk na czele Unii jest znakiem nadziei i sprzeciwu wobec kłamstwa i nienawiści, które usiłują zawładnąć życiem publicznym.

Obserwuj nas na Google NewsBądź zawsze na bieżąco - wejdź na Google Wiadomości i zacznij obserwować nasze newsy.


REKLAMA
Ustaw powiadomienia
Powiadom o
1 Komentarz
NAJNOWSZE
NAJSTARSZE NAJWYŻEJ OCENIANE
Opinie w treści
Zobacz wszystkie komentarze