Ten termin już funkcjonował w polskiej polityce na początku lat dziewięćdziesiątych, chodziło wówczas o szybsze wychodzenie z systemu autorytarnego. Dla wielu ludzi, którzy później okazali się prymitywnymi nacjonalistami i ostatecznie wylądowali w PiS-ie oraz pokrewnych formacjach, wprowadzali system dyktatury pod wieloma względami podobnej do tej z czasów PRL-u, przyspieszenie oznaczało dorwanie się do władzy i przywileje, które im się po prostu należały. Naiwnie sądziłem wówczas, że zagrożeniem są postkomuniści, a „przyspieszaczom” chodzi tylko o szybsze budowanie demokracji i pozbywanie się ludzi, instytucji oraz struktur, które demokracji przeszkadzały. Dla dobra demokratycznej, wolnej Polski uważałem, że należy zwalczać lewicę oraz że lewica, czyli postkomuniści, jest największym zagrożeniem dla Polski. Tymczasem lewica od ustaleń Okrągłego Stołu i wyborów 4 czerwca nigdy w najmniejszym stopniu demokracji i wolności nie zagroziła. Ogromny sukces, jakim był pokojowy proces transformacji i odzyskania wolności został na osiem lat przekreślony. Polską rządził Jarosław Kaczyński, bardzo sprytny w szerzeniu nienawiści, oczernianiu i niszczeniu najbardziej wartościowych ludzi, sprawny w korumpowaniu i kupowaniu społecznego poparcia. Polska stała się pośmiewiskiem, wrogiem Unii Europejskiej i demokratycznego Zachodu.
Tak jak w efekcie szczęśliwego zbiegu okoliczności i mądrości wielu osób, m.in. Lecha Wałęsy, Bronisława Geremka, Tadeusza Mazowieckiego, Leszka Balcerowicza, Jacka Kuronia, Polska w 1989 roku odbudowała demokrację, to nieszczęśliwe okoliczności – zwłaszcza podziały na lewicy i nieudolność polityków demokratycznych – doprowadziły do dorwania się do władzy w 2015 roku nacjonalistów. Fatalna była w tym procesie rola polskiego Kościoła, który o ile w 1989 aktywnie przyczynił się do osiągnięcia wewnętrznego porozumienia i odzyskania wolności, to w roku 2015 popierając nacjonalistów, a także poprzez egoizm, chciwość i wrogość do demokracji dopomógł w zdobyciu władzy przez PiS. Od tamtego czasu polski Kościół jest instytucją służącą nacjonalistom, zakłamaną, chroniącą pedofilów i innych przestępców we własnych szeregach, obłudną, skompromitowaną, niewiarygodną, wybitnie szkodliwą dla Polski i szerzej dla demokracji. Dziś przyspieszenie oznacza z grubsza to samo, co w 1990 roku – odsunięcie od władzy i wpływów ludzi reżimu, tym razem – pisowskiego.
Szykowane jest usunięcie z NBP p. Glapińskiego, który oczywiście jest apolitycznym fachowcem i nie ma nic wspólnego z PiS-em, a twierdzenie, że jest pisowskim lizusem, to podła insynuacja. Tak się przypadkowo złożyło, że NBP stał się miejscem zatrudnienia pisowskich dygnitarzy, aparatczyków, kuzynów itp., których związek z bankowością, finansami i polityką pieniężną jest wątpliwy, natomiast relacje z pisowskim reżimem głębokie. Oto kilka przykładów obecnych pracowników NBP: Adam Lipiński – były wiceprezes PiS, Artur Soboń, który za nic nie odpowiada, a zwłaszcza za działanie poczty, pisowski fachowiec w służbie publicznej, Jerzy Kropiwnicki – faworyt pisowskiego reżimu, Paweł Mucha – jeden z najbliższych ludzi Andrzeja Dudy, Paweł Szałamacha – minister finansów w rządzie PiS, Damian Diaz – dziennikarz Ekonomiczny Roku, reporter Wiadomości w TVPiS, Marcin Sławecki – szef gabinetu Ziobry, Adrianna Całus-Polak – rzeczniczka Przemysława Czarnka, Natalia Grządziel – specjalistka od wizerunku Beaty Szydło, Piotr Rycerski – zięć Piotrowicza, Paweł Gajewski – prawa ręka Jacka Kurskiego w TVPiS, Paweł Rybicki – prowadził kampanię Dudy, Anna Kasprzyk – była żona Mariusza Kamińskiego, Izabela Zdzikot – żona b. prezesa Poczty Polskiej, Agnieszka Kaczmarska – b. szefowa Kancelarii Sejmu, znana z troski o protestujących niepełnosprawnych i uwielbienia dla PiS-u. Można oczekiwać, że w/w i p. Duda będą bronić miejsca pracy p. Glapińskiego jak niepodległości, a być może jeszcze bardziej. To chyba zbyt bezczelne żądanie, aby budżetowe pieniądze nie były pompowane do kieszeni ludzi, których podstawową kwalifikacją jest być żoną, pociotkiem, konkubiną, kumplem, pachołkiem itp. jakiegoś ważnego pisowskiego dygnitarza?
Dziś ma miejsce bezsensowna dyskusja o 100 dniach rządu Donalda Tuska. Polacy mają w swojej historii pewną cechę niewykorzystanych zwycięstw, zwykle podaje się jako klasyczny przykład wygranie bitwy pod Grunwaldem i nie zdobycie Malborka. Głosy rozczarowania, kłótnie w obozie demokratycznym i niezrozumiałe, zajadłe doktrynerstwo mogą doprowadzić do zmarnowania zwycięstwa Koalicji 15 października? W warunkach, w jakich ten tak bardzo potrzebny, ratujący Polskę przed katastrofą trwania autorytarnego reżimu, rząd Tuska powstał i trwa, osiągnął bardzo dużo.
Powstanie II RP nazywano cudem listopadowym. Polska w 1918 roku powstała w wyniku wyjątkowej, ale niestety przejściowej koniunktury wielkiego osłabienia Rosji i Niemiec. Od początku zagrażał nam sojusz tych dwóch wrogów (Rapallo), do którego doszło w 1939 roku (pakt Ribbentrop – Mołotow) i wobec którego praktycznie byliśmy bezbronni. Śmiertelnym błędem obozu piłsudczyków był udział w rozbiorze Czechosłowacji wspólnie z Hitlerem. Demokracji nie udało się utrzymać, skończyła się krwawym zamachem w 1926 roku. Po 1989 roku, po okresie walki z fikcyjnym zagrożeniem recydywą komunizmu, do władzy dorwali się nacjonaliści i ich recydywa jest dziś największym zagrożeniem. Kaczyński i jego klika nawet nie ukrywa, że ma tylko jeden cel – dorwać się ponownie do władzy i tym razem uczynić swój reżim nieusuwalnym i jak to potrafią nacjonaliści – porachować się z przeciwnikami. Doświadczenia mogą czerpać zarówno od Orbana, Łukaszenki, a może nawet samego Putina lub mułłów irańskich. Obrona demokracji i wolności to ukaranie pisowskich przestępców, a ostatnie działania prokuratury, rewizje i zatrzymania podejrzanych o korupcję wreszcie mają miejsce. Wrzask dygnitarzy i propagandystów byłego reżimu jest dowodem słuszności działań demokratycznego państwa.
PiS obecnie stosuje dwie strategie. Jedna to jak dotychczas – nic nie zmieniać, kto nie z PiS-em to zdrajca, niemiecki agent Tusk to sługus Niemiec, tylko Kaczyński jako doskonałe wcielenie patriotyzmu i moralności ma prawo rządzić Polską. Wariant drugi lansowany przez symetrystów: ”…trzeba pomijać skrajności, niech się młodsze pokolenia dogadują na własną rękę… poparcie dla CPK było dla PiS wskazówką, że to wydajny kierunek… wciąż trwa prawdziwa lub sponsorowana nadzieja na ludzki PiS… ponad podziałami, patriotycznych szantaży, w których PiS jest mistrzem, droga jest świetlista. Rzecz w tym, że wszystko to koncentruje się na jednym celu: triumfalnym powrocie PiS do władzy, wielkiej zemście i dokończeniu ustrojowej rewolucji, rozpoczętej jeszcze w 2005 r.”. (Mariusz Janicki, „Ocieplanie mrozem”, „Polityka”, 13-19. 03. 2024 r.). Zawsze w tego rodzaju działaniach PiS może liczyć na p. Dudę, pełnego dobrej woli, szczerego demokratę i patriotę. Ciekawe, kiedy ludzie rozumni i przyzwoici przestaną mieć jakiekolwiek złudzenia co do tego pana? Tym razem to już będzie na dobre, na długo. Tak, że będziemy tęsknić do czasów dobrotliwego, liberalnego Kaczyńskiego. Demokracja niestety zawsze jest zagrożona, to różni ją od dyktatury. Dobrze pamiętam takie „mądrości”: nie straszyć PiS-em, ważny jest program gospodarczy a nie polityka, itp. Kosztowało to nas 8 lat katastrofy i być może było to ostatnie ostrzeżenie, jakie polska wolność i demokracja otrzymały od historii. Wrogiem jest wyłącznie nacjonalizm, fanatyzm religijny, głupota, chciwość, egoizm, nieuctwo i zachłanność. Nie ma wroga gdzie indziej.