Kiedy w roku 1989 spełniała się historyczna konieczność – i Polska, a wraz z nią te wszystkie kraje, które w rezultacie wojny i Jałty utraciły wolność i niepodległość, wracały do jednoczącej się Europy – bardzo wiele wskazywało na to, że to już na zawsze. To w Polsce, dzięki Porozumieniom Gdańskim i powstaniu NSZZ Solidarność oraz jej pokojowej rewolucji, którą symbolizował Lech Wałęsa, powstała najpierw enklawa wolności w bloku komunistycznym, a potem nastąpił upadek całego bloku i rozpad Związku Radzieckiego. Polska wstąpiła do Unii Europejskiej, sojuszu państw, który jest odpowiedzią na szaleństwa i zbrodnie nacjonalizmów, zabezpieczyła swoje granice i wolność sojuszem Północnoatlantyckim, który głównie dzięki Stanom Zjednoczonym gwarantuje pokój i bezpieczeństwo naszej części świata, cywilizację i kulturę w znanym nam kształcie. To wszystko jest dziś kwestionowane i zagrożone, a Solidarność stała się żałosną pisowską resztówką, przybudówką, rządzoną przez związkowych karierowiczów, popychadłem Kaczyńskiego, Rydzyka i elementem dekoracyjnym nacjonalistycznych jaczejek, wydającym swoje pełne kłamstw i złorzeczeń pisemka, których nikt nie czyta. Ale paradoksalnie to właśnie Polska wyrasta dziś na istotną siłę i jest jednym z ważniejszych filarów demokratycznego ładu, pokoju, wolności i dobrobytu w naszym obszarze geopolitycznym.
Tak jak po pierwszej, a zwłaszcza po drugiej wojnie zorganizowane ideologie nazizmu i komunizmu rozprzestrzeniały się, stanowiąc zagrożenie dla świata, tak teraz mamy do czynienia z zagrożeniem ze strony agresywnego i coraz bardziej uniwersalnego nacjonalizmu. Nacjonalizm jest wspierany religijnym fanatyzmem zarówno w wersji islamskiego, jak również chrześcijańskiego fundamentalizmu. Sytuacja uległa znacznemu pogorszeniu na skutek zdobycia w USA władzy przez Donalda Trumpa, nie do końca obliczalnego nacjonalistę, mizogina, fundamentalistę, przeciwnika demokracji i wyznawcy zasady – siła przed prawem. Natomiast istotnym czynnikiem po stronie szeroko rozumianego obozu demokracji, wolności, poszanowania prawa człowieka i praw narodów stała się Polska. Do tego przyczyniło się zwycięstwo obozu wolności i demokracji w wyborach 15 października 2023 roku – jedno z ważniejszych w najnowszej historii naszego kraju. Wybory te zahamowały bardzo niebezpieczną tendencję w Europie, ale nie rozstrzygnęły ostatecznie o upadku nacjonalistycznej wznowy. W naszej historiozofii chętnie i często nawiązuje się do wkładu Polski w obronę Europy przed inwazją turecką (bitwa pod Wiedniem w 1683) i zagrożeniem ze strony bolszewickiej Rosji (bitwa Warszawska 1920). Nie chcę w tym miejscu wdawać się w szczegółową dyskusję nad tą historiozofią, ale jest faktem, że zarówno Turcja w XVII była zdegenerowana i słabnąca, jak również Armia Czerwona w 1920 roku nie była chyba siłą zdolną do zajęcia Europy, a nawet samych Niemiec. Niewątpliwie wielką zasługą Polski było odrzucenie niebezpiecznej oferty sojuszu z Hitlerem i opór we wrześniu 1939 r.
Nacjonalizm jest dziś w natarciu, korzysta z niskiego poziomu wiedzy i edukacji społeczeństw, z internetu, mediów społecznościowych, Tik Toka, pseudonaukowych bredni. Unika merytorycznej dyskusji, stosuje kłamstwo, przekupstwo, pogardę, żerując na problemach i trudnościach, których nie tylko nie potrafi rozwiązać, ale sam jeszcze potęguje jako broń polityczną na niespotykaną skalę, zyskuje poparcie wielu omamionych, ogłupionych i oszukanych ludzi. Symbolem wrogości wobec Unii jest Orban, traktujący Unię jako wyimaginowaną wspólnotę, którą można oszukiwać i wykorzystywać głosząc pierwszeństwo narodowych interesów i tylko ich, a w rzeczywistości często interesów dyktatorów, satrapów i złodziei, niszcząc demokrację i wspólnotę narodów. „Jeśli chodzi o opcje liberalną – w sensie ustrojowym, i unijną – w sensie geopolitycznym, w mediach zachodnich za jej lidera uważany jest dziś Donald Tusk, jedyny ze starej ‘przedbrexitowej’ gwardii unionistów; w dodatku polityk, który pokonał lokalne wcielenie Orbana. Tusk wierzy, że Unia – z wciąż ogromnym potencjałem demograficznym, gospodarczym, cywilizacyjnym – ma wszelkie warunki, by być globalnym mocarstwem. Ale tylko jako solidarna wspólnota” (Jerzy Baczyński, „Może Mega?”, „Polityka”, 1-7.01.2024 r.). Właśnie na rzecz takiej Unii działa dziś Polska i takiej Unii jest istotnym elementem składowym i nadzieją. I taka Unia jest wielką nadzieją dla Polski. Dla Polski w takiej Unii spędziłem ponad 5 lat w więzieniach i obozach internowania, i mam nadzieję, że nikt w Polsce z powodów politycznych więziony nie będzie?
Amerykański sekretarz stanu w końcu lat czterdziestych XX wieku, Dean Acheson, porównywał rywalizację USA i ZSRR do starcia Rzymu z Kartaginą, które miało zadecydować o losach świata. Trudno przewidzieć, jak rozwinie się starcie obozu wolności z nacjonalizmem, ale na razie takie starcie staje się faktem. Nikt w najczarniejszych majaczeniach nie przypuszczał, że dla prezydenta USA głównym zagrożeniem będzie nie agresywna, wojownicza Rosja, ale Unia Europejska, a jego główny doradca i mentor, miliarder Musk, będzie poniżał i złorzeczył premierowi Kanady i generalnie przywódcom demokratycznego Zachodowi, nie dostrzegając tego, że zbrodniarz Putin morduje Ukraińców, swoich przeciwników w Rosji i stara się wszelkimi środkami odbudować imperium zła. Na czele państwa, które dwukrotnie w wojnach światowych wysyłało wojska do Europy, aby ratować jej wolność, które powstrzymywało agresję komunistyczną w Korei i było nadzieją zniewolonych narodów w latach komunizmu (ich bin ein Berliner – mówił w słynnym przemówieniu prezydent Kennedy), stoi dziś człowiek, który domaga się aneksji innych państw, grozi przemocą i wojną, żąda cudzych terytoriów, podporządkowania się, naśladując Hitlera i Stalina. To przecież kanclerz III Rzeszy mówił o „sztucznej granicy” pomiędzy Polską a Rzeszą i „niemieckim Gdańskiem”, domagał się przestrzeni życiowej, surowców i obszarów, które powinny służyć Niemcom. To Stalin żądał „poprawienia sztucznej i krzywdzącej” granicy w pobliżu Leningradu i przemawiał w imieniu narodu fińskiego ustami kolaborantów, tak jak Trump staje się rzecznikiem separatystów na Grenlandii i chce podporządkować sobie tę wyspę oraz „poprawiać granice” z Kanadą i Panamą. Myślę, że prędzej czy później, raczej prędzej, naród amerykański powie panu Trumpowi – dość tego błazeństwa, albo podzieli się i będziemy mieli jakiś dramatyczny powrót do czasów wojny secesyjnej, o czym marzy Putin. Zaczyna sprawdzać się przekleństwo historii, obyś żył w ciekawych czasach.
Być może to już nie Ameryka, ale Unia będzie główną siłą i zaporą broniącą wolnego świata przed agresją? Jednym z bardzo ważnych państw Unii jest i staje się coraz bardziej Polska. Ze swoją silną gospodarką, niskim bezrobociem, centralnym położeniem, w miarę silną armią. Ale przede wszystkim Polska musi uporać się z własnym, wewnętrznym zagrożeniem nacjonalistycznym. To, co robi PiS, trudno mi nazwać inaczej niż jako podpalanie Polski, aby w wywołanym chaosie i zamieszaniu dorwać się do władzy, dokonać zemsty na przeciwnikach politycznych, zniszczyć demokrację i zabezpieczyć siłą swój reżim oraz doprowadzić do zniszczenia Unii poprzez pozbawienie jej demokratycznego charakteru, uczynienie z Unii Europejskiej nacjonalistycznej wydmuszki w stylu Węgier czy czegoś w tym rodzaju. Taka Unia kierowana przez jakąś nacjonalistyczną grupę Orbana, Fico, Kaczyńskiego, Alice Weidel (liderka niemieckiej AfD), Le Pen będzie oznaczała powrót do sytuacji sprzed osiemdziesięciu lat, gdy w naszej części Europy, z wyjątkiem Czechosłowacji, rządziły autorytarne reżimy, wzajemnie skłócone, niezdolne do współpracy i oczywiście solidarnej obrony, aż wszystkie padły łupem Hitlera i Stalina.
Dlatego tak ważne są wyniki wyborów prezydenckich. Kandydat Kaczyńskiego już wysyła sygnały do Putina, a jego wrogie wobec Ukrainy wypowiedzi są kolejnym potwierdzeniem, że interes Polski nie ma dla pisowców znaczenia, liczy się tylko dorwanie się do władzy i płynących z niej profitów. Nie ma w Polsce wspólnych spraw dla obozu demokracji i wolności i obozu nacjonalistów. Zajmowanie się p. Nawrockim – przyjacielem kiboli – jest poniżej wytrzymałości przeciętnego mężczyzny, jak mówili panowie Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski w „Kabarecie Starszych Panów”. Jeśli są dziennikarze, którzy uważają, że jednak warto, to ich sprawa. Ja uważam, że za mało korzystamy w mediach z takich narzędzi jako bojkot, ostracyzm, ignorowanie, ale być może się mylę? Nie mylę się na pewno, jeśli powiem, że nie będzie żadnych moich wypowiedzi świadczących o możliwości współpracy z przywódcami PiS-u. „Kaczyński ma 75 lat i coraz trudniej mu zapanować nad partyjnymi liderami. Dlatego prezes nie mógł się zgodzić, by PiS wystawiło w wyborach Mateusza Morawieckiego, bo zacząłby partię przejmować, wyrywać z rąk Kaczyńskiego. Podobnie by się działo, gdyby kandydatem został Przemysław Czarnek, bardzo popularny w PiS. Musiał więc wystawić w wyborach kogoś z dalszego szeregu, ale na pewno wiernego, żeby nie wzmacniać żadnego ze swoich potencjalnych następców w Polsce, gdzie sympatie wyborców falują i wszystko może się zdarzyć. Zdaje się, na to ostatnie liczy Kaczyński. Nie na podmiankę, ale na to, że wszystko, że wszystko może się zdarzyć. No to zobaczymy” (Robert Walencik, „Nawrocki w pakiecie Kaczyńskiego”, „Przegląd”, 2-8.12.2024r.). Na razie mamy sytuację, że jak trafnie, dowcipnie napisał Tomasz Jastrun – „Króli wygrał wybory i niestety uwierzył, że jest lwem. Teraz mamy królika, który ryczy” („Przegląd”, 18-24.11.2024 r.). Ten ryczący króli, czyli Duda, to symbol obecnej prezydentury, ale staje się też symbolem całego PiS-u.
Ta szajka nie zna słów współpraca, porozumienie, uczciwość. Porozumienie oznacza jakiś układ, którego obie strony przestrzegają, a pisowcy, jeśli zawrą układ, to tylko po to, aby zyskać na czasie, a potem oszukać, jak Mołotow i Ribbentrop. Dla dobra Polski trzeba powstrzymać też szajkę złodziei i przestępców, niestety zblatowaną z polskim Kościołem, postawić przed niezależnym sądem, a jest to możliwe tylko w Polsce, w której PiS nie rządzi, bo w Polsce pisowskiej nie będzie niezależnych sądów i oczywiście odbudowywania demokracji z wszystkimi i dla wszystkich.